W kwietniu 2010 roku urodziłam pierwsze dziecko. Pracowałam wtedy na etacie, w korporacji, w której czułam się bardzo spełniona. Spełniona dlatego, że mogłam działać w różnych działach firmy - wystarczyła zmiana „skilli” w systemie i jednego dnia rozmawiałam o fakturach, a kolejnego rozpatrywałam reklamacje. To był mój żywioł. Choć nie powiem, takie żonglowanie może być wyczerpujące. Jednak nie oszukujmy się - właściciel małej firmy właśnie tak działa.

 

Już w trakcie (jakże krótkiego wtedy) urlopu macierzyńskiego z dnia na dzień coraz bardziej coś w środku mnie krzyczało „ja nie chcę zostawiać dziecka z obcą osobą na 10 godzin dziennie". A drugi głos mówił „ale przecież nie chcę też rezygnować z pracy i zdobywania nowych doświadczeń zawodowych". (nie - nie mam schizofrenii ;) )

 

Musiałam znaleźć kompromis inaczej bym się udusiła zarówno na etacie, jak i zostając w domu z dzieckiem.

 

Był czerwiec 2010, gdy zaczęłam przeszukiwać internet po hasłach „praca w domu”, „praca z domu”.

Gdzieś wyczytałam, że taka praca nazywa się „zdalna” lub „home office". W telewizji śniadaniowej usłyszałam hasło „telepraca".

To był rok, w którym ruszał europejski projekt darmowych szkoleń dla kobiet pod hasłem „Eurokobieta". Do kursu oczywiście dołączyłam, ale z racji wyuczonego zawodu informatyka, większość rzeczy już umiałam.

 

Stwierdziłam, że czas działać. Był lipiec, we wrześniu kończył mi się macierzyński. Pierwsze zlecenie znalazłam dość szybko - wprowadzanie produktów do sklepu internetowego na podstawie danych ze stron producentów. Świetne zajęcie dla mamy z małym dzieckiem, jednak zbyt statyczne jako jedyne zajęcie dla mnie. Szybko doszło do niego dzwonienie (coś, co w sumie lubię najbardziej) - prowadziłam ankiety telefoniczne z firmami. To zajęcie jednak też musiałam na jakiś czas pożegnać, gdy córka zaczęła mówić. I wtedy do wprowadzania produktów do sklepu doszło robienie transkrypcji, a z czasem też zadania związane z researchem i budowaniem baz teleadresowych. 

Kolejny etap, do którego musiałam dojrzeć (i dostać kilka razy w d**) to moment, w którym na forum anglojęzycznym przeczytałam o wirtualnych asystentkach i doszłam do wniosku, że ja w sumie tak już działam.

 

Czas zatem formalnie nazywać się VA i zacząć aktywnie szukać klientów. Czas zacząć być parterem biznesowym dla firm, z którymi współpracuję, a nie ich pracownikiem.

 

Moimi pierwszymi klientami byli polacy, którzy prowadzili swoje firmy w UK. Dopiero w 2015 znalazłam pierwszego klienta z firmą w Polsce.

 

Z zewnątrz ładna historia, prawda?

 

A od zaplecza wcale tak fajnie nie było. Ciągłe szukanie zleceń i życie „od projektu, do projektu” nie zapewniało stabilności. Praca z małym dzieckiem to ciągłe żonglowanie priorytetami, cały dzień na zwiększonych obrotach, bo i na zadania, i na dziecko trzeba uważać.

 

Mąż i rodzina, która nie rozumie (mimo pojawiających się monet na koncie bankowym), że ja też pracuję i ciągle pytająca „kiedy pójdziesz do NORMALNEJ/PRAWDZIWEJ pracy".

 

To wcale, ale to wcale nie motywowało do działania. Z natury jestem buntowniczką, więc stwierdziłam, że ja wam jeszcze pokażę. Pokazałam. Pomimo chwil zwątpienia, nie wróciłam na etat. Wypracowałam rozwiązania dające mi stabilne dochody. A od 2015 roku dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem z osobami, które zaczynają przygodę z wirtualną asystą. 
 

Elżbieta Nieradko Mentor wirtualnej asysty

Chcesz zostać wirtualną asystentką?

Sprawdź, czy staż to dobre dla Ciebie narzędzie do zmiany zawodowej!

Przeczytaj poniższe case study.

Chcesz dowiedzieć się wszystkiego, co powinnaś wiedzieć przed podjęciem decyzji o przekwalifikowaniu zawodowym do wirtualnej asystenty?

Pobierz bezpłatny e-book

Pobierz bezpłatny e-book, jeśli chcesz wiedzieć wszystko, co powinnaś zanim zdecydujesz się zostać wirtualną asystentką.

Cześć!

 

Nazywam się Ela Nieradko. 

Od 2010 roku działam online, świadcząc usługi dla biznesów online. Zaczynałam jako wirtualna asystentka, a mój pierwszy projekt polegał na pomocy w stworzeniu i zatowarowaniu sklepu online (we współpracy z webdeweloperem i właścicielką). Aktualnie koordynuję projekty i doradzam strategicznie przedsiębiorcom, którzy chcą działać online.

 

Od 2015 pomogłam w wypłynięciu na szerokie wody wirtualnej asysty wielu czynnie działającym - już nie tylko - wirtualnym asystentkom. Część z nich zechciała podzielić się z Tobą opinią o współpracy ze mną. Ich historie znajdziesz w referencjach (kliknij aby zobaczyć).

 

 

Poniżej znajdziesz opis jednego z projektów, który realizuję

"STAŻ DLA WIRTUALNEJ ASYSTENTKI"

O stażach słyszałam najczęściej w kontekście pierwszej pracy po studiach lub ofertach z urzędu pracy. Nigdy tak naprawdę nie było pewności czy w ramach stażu będzie się robiło zadania i faktycznie poznawało specyfikę pracy, czy też będzie się tym człowiekiem z zespołu, który chodzi po bułki i parzy kawę, w porywach obsługuje ksero.

W mojej ocenie staż, to miejsce/sposobność, na poznanie specyfiki zawodu, dostęp do mentora/opiekuna, który w poczuciu bezpieczeństwa wdroży mnie w tajniki zawodu. Pokaże, jak „to wszystko” wygląda od zaplecza. Dowiem się, po co pewne zadania są wykonywane i dlaczego pewne procesy ułożone są tak, a nie inaczej. 

Tak sama chciałabym być zaopiekowana na stażu i taką też miałam wizję funkcji “stażysta”, gdy pierwszy raz ktoś mnie zapytał, czy on mógłby wykonywać zadania dla mnie, a ja będę go uczyła. W sumie nie on, tylko ona, ponieważ moja pierwszą stażystką była kobieta.

 

Co chciałam zrobić, uruchamiając staż?

 

W 2016 miałam pierwszą „stażystkę” - tak tej współpracy wtedy nie nazywałam, ale umówiłam się z kobietą na barter: jej praca w zamian za moją wiedzę. 

No cóż. Żeby dawać komuś zadania, najpierw trzeba tę osobę nauczyć ich wykonywania (wtedy nie było kursów jak zostać WA ;) ) Poświęciłam zatem najpierw X godzin na jej szkolenie, a potem jak przyszły zadania do wykonania dziewczyna znikła (nie bez powodu najpierw napisałam kobieta, potem dziewczyna). Gdy jeszcze odpisywała na moje wiadomości, to zdarzyło jej się być na kilku pogrzebach i dlatego nie oddała zadania na czas (a nie chodziło o duże zadania - ot, transkrypcje ze spotkań)

Ta współpraca na długo zniechęciła mnie do podejmowania współprac opartych o wymianę „moja wiedza za Twoją pracę”. 

Moimi archetypami finansowymi są: władczyni, buntowniczka i karmicielka. Lubię dawać dużo od siebie, ale nie lubię być wykorzystywana. Mogę nawet dawać ciut więcej niż dostawać, ale są granice, po których przekroczeniu moja wewnętrzna buntowniczka mówi „Elka, jesteś frajerką”, a władczyni krzyczy „bilans się musi zgadzać, inaczej twój biznes utonie”. 

Podoba mi się ten mój układ wewnętrznych sił, ponieważ dość szybko uruchamiają się we mnie odruchy obronne. 

Jednak „sparzenie się” na pierwszej współpracy na długo zatrzymało w mojej głowie projekty pt. „staż”

Przypomnę, że 2015/16 to były lata, w których powstawały pierwsze kursy na wirtualną asystę. Osoby, które wtedy miały przestrzeń na prowadzenie tych kursów, opiekowały się kursantkami rewelacyjnie. Jedna z nich w pierwszym projekcie kursowym nawet zapewniła swoim kursantkom staże u przedsiębiorców działających online.

W kolejnych latach zrobił się boom i powstało dużo kursów dla przyszłych WA. Nie wszystkie mają wysoki poziom i pozwalają przećwiczyć zadania. Żaden nie daje możliwości skonfrontowania zdobytych umiejętności w realnych projektach (a przynajmniej o takim nie słyszałam - jeśli Ty słyszałaś, daj mi proszę znać). 

Dużo osób chce się przekwalifikować do wirtualnej asysty. Część z tych osób faktycznie się stara, dokształca, poznaje empirycznie aplikacje od środka - ale nie umie sprzedać nowo nabytych umiejętności, ponieważ nie wie, czego tak naprawdę potrzebują przedsiębiorcy. 

Druga część wchodzi w wirtualną asystę, w świadczenie usług online, po przerobieniu jakiegoś mini kursu, który później okazuje się freebie w czyimś lejku sprzedażowym. Po ukończeniu takiego kursu nazywa się wirtualną asystentką i zaczyna świadczyć swoje usługi dla biznesów. 

I zdarza się z rzeczywistością, ponieważ taki mini kurs, który jest lead magnetem, oczywistym jest, że nie przekazuje pełnej wiedzy o zawodzie WA. Dlaczego? Ponieważ ta osoba, która tworzy kursy, nie działa charytatywnie, więc oczywiste jest, że nie „oddaje” całej swojej wiedzy za darmo. W końcu  z czegoś też musi żyć, opłacić rachunki, czyli mówiąc wprost musi zarabiać.

 

Minus korzystania z usług stażysty - dla mnie, jako przedsiębiorcy? 

 

Według słownika języka polskiego staż to:

 1. «praktyczna nauka zawodu odbywana w jakiejś instytucji przez absolwentów szkoły lub studiów, czasem stanowiąca próbny okres ich pracy; też: czas tej nauki»

2. «czas, który upłynął od momentu rozpoczęcia pracy w jakiejś instytucji lub od chwili rozpoczęcia działalności w jakiejś dziedzinie»

 

Stażysta to osoba, która dopiero się uczy. Ma już pewien swój zasób informacji, zna teorię,  zapewne ma jakieś kursy skończone. Stażysta ma prawo do popełnienia błędów, ma prawo do niewidzenia wielu rzeczy “praktycznych”. 

Samodzielna wirtualna asystentka też w dzisiejszych czasach ma prawo do niewiedzenia wszystkiego. Nawet ekspert w swoim obszarze patrząc przez pryzmat tego, jak szybko rozwija się technologia, ma prawo do niewiedzenia wszystkiego w obrębie swojej ekspertyzy. 

Zatem z definicji wynika, że stażysta potrzebuje opieki. A opieka nad stażem i nad stażystą zajmuje czas. Jeżeli przedsiębiorca tego czasu nie ma dużo to siłą rzeczy nie będzie mógł na tyle pomóc swojemu stażyście, żeby ten faktycznie przyczynił się i był pomocny w jego biznesie. 

Opiekun stażu musi też mieć do tego predyspozycje. Wiedza, która posiadamy, to jedno, ale umiejętność przekazania tej wiedzy i dawania konstruktywnego i budującego feedbacku, to są umiejętności, które nie każdy posiada. Dlatego też nie każdy przedsiębiorca decyduje się na wdrażanie w swój biznes stażystów.

 

Zmiana nastawienia o 180 stopni, czyli co mnie zaskoczyło?

 

Projekt stażowy uruchomiłam drugi raz w 2023 roku i w ciągu roku odbyły się dwie edycje staży. 

Ponieważ technologia ciągle się rozwija, powstają nowe aplikacje a ich twórcy dbają o to, aby dać swoim klientom wiedzę jak wykorzystać maksymalnie ich aplikacje - to jest wiele bezpłatnych kursów do poznania aplikacji np. Akademia MailerLite. 

Jest też dużo więcej szkoleń, które pokazują jak prowadzić biznes online i jak działać jako wirtualna asystentka. 

Osoby, które faktycznie chcą się rozwijać w wirtualnej asyście i wiążą z tym kierunkiem swoją drogę zawodową (lub jej najbliższy, etap, bo WA to często trampolina do specjalizacji) mają multum okazji do tego, żeby zdobyć informacje czy to o działaniu jakichś programów, czy też aplikacji, czy też o tym jak prowadzić biznes.

Wszystko jest już i napisane w książkach i w Internecie. Uwaga: trzeba mocno selekcjonować źródła i weryfikować ich twórców, ponieważ dzisiaj każdy sobie może wydać książkę (selfpublishing) i stworzyć stronę internetową  - może tam napisać co mu fantazja podpowie. 

Na zdecydowany plus jest zmiana podejścia kobiet do współpracy. Są zdeterminowane do podejmowania działań i otwarte na feedback. 

Być może to jest spowodowane jasnym określeniem co na co jest wymieniane i jaką ma wartość ta wymiana. A dodatkowo jest spisywana umowa, w której jeśli jedna ze stron nie wywiąże się ze swoich zobowiązań to wie ile ma zapłacić drugiej stronie. 

Kobiety, które podejmowały się współpracy na zasadzie stażu mają niesamowita umiejętność wyszukiwania informacji, które były potrzebne na bieżąco we współpracy. Nigdy, żadna z nich nie zadała mi banalnego pytania na przykład z rodziny "jak działa jakaś aplikacja". 

Jeżeli któraś aplikacja była trudna to pytania dotyczyły "Słuchaj nie mogę tego i tego w tej aplikacji wykonać. Jeśli znasz sposób to mi powiedz". Nie musiałam od podstaw szkolić osoby na przykład z obsługi programu do webinarów czy obsługi Google drive. Nie musiałam też od podstaw pokazywać jak działa Audacity czy jak działa DaVinci Resolve. Na ich temat jest bardzo dużo informacji w Internecie. 

Moją misją jest przygotowanie stażystów do przyszłych współprac z ludźmi z krwi i kośćmi, z przedsiębiorcami działającymi online, takimi jak ja. 

Dlatego na początku stażu zawarłam z zespołem taką umowę "jeśli w ciągu pół godziny, maksymalnie w ciągu godziny, nie znajdziesz rozwiązania na coś w Internecie, wtedy spotykamy się i poszukamy go razem. Jeśli znam odpowiedź, przeklinamy się razem i Ci pokażę jak to zrobić. A jeśli nie uda nam się znaleźć wspólnego czasu na spotkanie, to przygotuję „wideo tutorial". 

Każda z tych osób skorzystała ze spotkań, żeby coś pokazać, podpowiedzieć, pokierować jak zrobić coś szybciej. Ale było to nie więcej niż pięć razy w trakcie całego stażu. 

Pół godziny czy godzina szukania w Internecie z reguły wystarczy na znalezienie odpowiedzi. Jeśli w ciągu tego czasu nie jesteś w stanie znaleźć rozwiązania, to najprawdopodobniej szukasz po złych słowach kluczowych i warto się skonsultować z kimś bardziej doświadczonym, aby Cię nakierował na właściwe słowa kluczowe. 

 

 

Jak się rozliczaliśmy?

 

Napisałam ci wyżej, że współpraca ze stażystkami wymaga i czasu i umiejętności opiekowania się kimś, kto stawia pierwsze kroki w jakimś zawodzie i może mieć swoje niedociągnięcia, czy momenty niepewności. Może nie wiedzieć czegoś. I to jest naturalne. 

Na etacie pewnie zauważyłaś, że stażyści otrzymują niższe wynagrodzenie niż osoby samodzielne. To niższe wynagrodzenie ma  rekompensować osobie opiekującej się stażysta to, że ten stażysta może robić pewne zadania wolniej, może czegoś nie wiedzieć, może nie znać pewnych zasad. 

W pierwszej edycji stażu dałam możliwość wyboru osobom, które się zgłaszały na staż, czy chcą otrzymywać za ten staż wynagrodzenie, czy też chcą się rozliczać w ramach barteru: moje produkty, warsztat  i mentoring indywidualny w zamian za konkretną ilość godzin i pracy.

Zauważyłam wtedy, że zależności są takie: jeśli ktoś dopiero stawiał pierwsze kroki większą wartość widział w wymianie barterowej, czyli właśnie praca za moją wiedzę doświadczenie i produkty.

A jeśli ktoś chciał stawkę godzinową, to najczęściej były to osoby, które miały już za sobą pierwsze współprace. A dla mnie to wyklucza staż. Nie można być wiecznym stażystą i ciągle na nowo się sprawdzać w wielu firmach. 

Po rozmowach z zainteresowanymi stażem w pierwszej edycji, podjęłam decyzję, że umawiam się na bartery. 

W drugiej edycji stażu już nie było takiego wyboru:  barter czy stawka godzinowa. Jako formę rozliczenia oferowałam tylko barter. Dlaczego? Ponieważ nie szukałam osób, które już pracują z klientami. Szukałam osób, które faktycznie potrzebują mojego wsparcia i są na etapie bycia stażystą.

 

Czasu mam ciągle za mało…

 

Tak, nie przewidziałaś się, czasu mam ciągle za mało - w stosunku do ilości projektów, które chciałabym jeszcze zrealizować. A ponieważ opieka nad stażystkami wymaga czasu i wiedzy, to zbawienna dla mnie okazała się pomoc Magdy, która weszła w rolę projekt menadżera. 

Magda współpracuje ze mną kilka lat. Doskonale zna projekty, które robiłyśmy. Poza tym Magda ma niesamowite predyspozycje do takiego relacyjnego zarządzania zespołem z jednej strony, a z drugiej strony dopilnowania zadań, które mają być wykonane w konkretnym etapie projektu, niekoniecznie w konkretnej dacie, czyli ma też sobie taką elastyczność otwartość na negocjacje i ma bardzo fajną decyzyjność. 

Jeśli ja byłam niedostępna do podjęcia jakiejś decyzji i ona mogła ją podjąć, to ją podejmowała. Magda, dbała o to, żeby projekty były realizowane zgodnie z tym co ustaliliśmy, czyli z określonym zakresem, w ramach określonych deadline’ów i w określonej jakości. 

W pierwszej edycji stażu Magda również testowała się w nowej roli - nabywała i testowała swoje umiejętności w zarządzaniu projektami, w większej współpracy z Asaną, w układaniu tych zadań w procesy, takie bloki zadań, zadania powtarzalne, w przepisywaniu odpowiedzialności wg macierzy odpowiedzialności, w pamiętaniu o tym wszystkim i w komunikowaniu się z zespołem. 

Podsumowując pierwszą edycję stażu ustaliłyśmy, że Magda dobrze się w tych zadaniach czuje i w drugiej edycji też chciała zostać w tej roli. Tak też się stało i bardzo mnie to cieszyło, ponieważ bez jej wsparcia start drugiej edycji stażu mógłby zostać odsunięty w czasie.

Dlaczego wspieram w przekwalifikowaniu zawodowym do wirtualnej asysty?

 

➡️ Zależy mi na tym, żeby rynek wirtualnej asysty w Polsce rósł, a na pokładzie znajdowały się świetni eksperci.

 

➡️ Sama zdobywałam doświadczenie metodą prób i błędów.

Na tamtym etapie bardzo mi brakowało fachowego wsparcia osoby, która już ma wypracowane rozwiązania i know-how w branży. Brakowało mi również osoby, która miałaby podobne trudności i rozterki co ja. Osoby, z którą mogłabym o tym porozmawiać i nie byłaby biernym słuchaczem lub – co gorsza – oceniała i mówiła „to idź w końcu do NORMALNEJ pracy". Phi..., normalnej...

 

W normalnej pracy nie miałabym możliwości wykazywania się i robienia zadań z różnych specjalizacji (lub działów firmy).

 

Jak oceniają projekt stażystki i projekt menadżerka?

Edycja 1 

 

Justyna Zerrouk

 

Zgłaszając się na staż, chciałam sprawdzić swoje umiejętności w praktyce na tzw. “żywym organizmie”. Mimo przejścia wielu specjalistycznych kursów brak pewności siebie i brak doświadczenia w biznesie online, skutecznie blokował mój rozwój i możliwości. 

 

Do tej pory moje współprace opierały się o osobistą i długofalową znajomość. To było pierwsze zetknięcie z nowymi osobami spoza mojej bańki. Zastanawiałam się, czy mój sposób komunikacji i styl pracy będzie dobrze odbierany przez resztę zespołu, ale jak się okazało, to były bezpodstawne wątpliwości.

 

Dzięki różnym zadaniom (tworzenie treści i grafik, montaż wideo i podcastu, transkrypcja) miałam możliwość sprawdzenia, co chcę tak naprawdę robić, a co mi nie pasuje.

 

Już wcześniej myślałam o specjalizacji, a ten staż tylko utwierdził mnie w moim przekonaniu.

Ponadto podczas cotygodniowych spotkań mogłam obserwować pracę doświadczonych WA (Ela i Magda). Ich styl zarządzania i komunikacji bardzo przypadł mi do gustu.

 

Otwartość i spokój Eli (nawet gdy pojawiły się tzw. “fuckupy”) utwierdził mnie w przekonaniu, że ten staż był bardzo dobrze zainwestowanym czasem. Co prawda, czasami zastanawiałam się, czy w komunikacji z zespołem nie ma mnie za mało, ale przecież na tym polega ta praca, by realizować zadania, nie zawracając innym głowy, jeśli nie ma takiej potrzeby. 

 

Zmieniłabym tylko jedną rzecz. Na pierwszym spotkaniu brakowało mi przedstawienia się (trochę dłuższego niż podanie imienia). Przeszłyśmy od razu do konkretów, co trochę mnie zszokowało, a z drugiej strony było potrzebne (i nawet w moim stylu), bo każda z nas wiedziała, na czym będzie polegać jej rola.

Jeśli ktoś myśli, że praca WA, to popijanie kawki i scrollowanie social media, to się grubo myli! Myślę, że staż nie jest dla takich osób. Myślę, że staż jest dla osób, które mają teorie i umiejętności, ale brakuje im praktyki i pewności siebie. 

 

 

Agnieszka Sosik-Grzyb

 

Na staż do Eli zgłosiłam się z wielkimi, ale właściwie bliżej nieokreślonymi nadziejami. Byłam na samym początku swojej drogi do Wirtualnej Asysty, po kilku miesiącach researchu z kupionymi kursami i brakiem odwagi i pomysłu jak to właściwie wszystko zacząć. 

No i wiedziałam jakoś, że to może być dla mnie ten brakujący krok.

I tak właśnie było. 

 

Znacznie łatwiej zrobić ten krok w grupie. 

Okazuje się też, że zupełnie inaczej pracuje się w zespole i na początku nie jest to wszystko takie oczywiste jak się wydawało.

 

Nie spodziewałam się, że dostanę szansę na współpracę z klientką i że ta współpraca będzie trwała. To naprawdę bezcenne doświadczenie dla osoby, która niby już długo pracowała z klientami, ale jednak na etacie. To również bezcenny zastrzyk odwagi i pewności siebie.

 

Nie spodziewałam się, że otrzymam w ramach stażu, możliwość uczestniczenia we wszystkich organizowanych przez Elę warsztatach i webinarach - mnóstwo wiedzy.

 

Oprócz tego, że Ela jest profesjonalistką i mentorką to jest też po prostu człowiekiem :-) Mam tu na myśli to, że nie ciśnie za wszelką cenę i jednak oddaje odpowiedzialność za decyzje. Wie, że ludzie są różni i ich sytuacje życiowe też są różne.

 

Wiem, że mogłabym wynieść z tego stażu jeszcze więcej i być dużo dalej niż jestem, ale samo rozstanie ze stażem też jest dla mnie motywujące.

 

Czas bardzo szybko minął i już tak się przyzwyczaiłam do tego, że jestem na stażu, że na razie nie bardzo sobie wyobrażam jak to będzie bez niego, ale czas iść dalej. Na pewno zostaniemy w kontakcie.

 

 

Agnieszka Ruraińska

 

 

Zgłaszając się na staż, moim celem było zdobycie większego doświadczenia w wirtualnej asyście oraz zdobycie nowych umiejętności, albo przećwiczenie już posiadanej wiedzy w praktyce. Praca dla Eli, która ma wieloletnie doświadczenie w tym zawodzie, była najlepszą opcją. Zdobyte doświadczenie podczas stażu miało mi dodać pewności siebie w moich działaniach jako WA oraz wiedzę na temat prowadzenia własnej działalności gospodarczej.

 

Oferta stażowa i zakres obowiązków oraz zadań pokrywała się z tymi, w których ja chciałam się dalej realizować. 

Ela, mimo że organizowała formułę stażu zespołowego po raz pierwszy, miała dobrze zorganizowany plan wdrożenia i w prosty sposób wprowadziła mnie w swoje środowisko działań. 

 

Zaskoczyło mnie w pozytywny sposób to, jak dużą przestrzeń do samorealizacji mi dała i jej otwartość na moje sugestie i pomysły. Dotąd pracując na etacie, nie miałam tego poczucia, że moje zdanie również się liczy. W ten sposób zostawiała mi przestrzeń na kreatywne podejście do zadań.

 

Moje oczekiwania i wyobrażenia pokryły się w zasadzie z rzeczywistością. Ze stażu wynoszę jednak większą wiedzę, niż zakładałam. Miałam dużo obaw co do pracy w zespole, ponieważ ciężko przychodzi mi integracja w grupie. Moje obawy były bezpodstawne.

 

Dodatkowo staż pokazał mi, jakie są moje słabe strony, o których wcześniej nie wiedziałam, pokazał też słabsze strony pracy zdalnej. Co innego, gdy słucha się kogoś, kto opowiada o blaskach i cieniach danego zawodu, a co innego, gdy doświadczamy go na własnej skórze. 

 

Ela dodatkowo pokazała mi pracę Wirtualnej Asystentki z dwóch punków spojrzenia — od strony zleceniodawcy (przedsiębiorcy) i zleceniobiorcy (wirtualnej asystentki). Tego zagadnienie w ogóle nie brałam pod uwagę w trakcie przekwalifikowania zawodowego.

 

To był OK:

  • Wdrożenie w procedury i środowisko pracy.

  • Ustalony harmonogram cotygodniowych spotkań.

  • Umiejętne przekazywanie wiedzy i naprowadzanie na ścieżki, gdzie tej wiedzy szukać.

  • Super było przejęcie roli organizatora/zarządcy pracą przez Magdę,  nie wiem — kiedy i nie wiem — jak, w taki naturalny sposób konsultacje zadań przeszły od Eli do Magdy.

  • Super jeszcze było zamienienie moich standardowych zadań na miesiąc z Justyną, zdobyłam kolejne doświadczenie, w obszarze którego nie planowałam.

  • Ciągłe polecajki — ciekawe webinary, spotkania, narzędzia itp. Prawdopodobnie większości z nich bym sama nie znalazłam, a dzięki przekazywaniu sobie nawzajem takich informacji mogłam skorzystać z wybranych.

 

Co bym zmieniła? Na siłę nic tu nie wymyślę. Chyba nic. 

Staż w tej formie, w jakiej się odbył, przerósł moje oczekiwania. To, co chciałam osiągnąć, zrealizowałam w 200%.

 

 

Magdalena Kliś - PM

 

Z Elą współpracuję już od dłuższego czasu i gdy zaproponowała mi, abym spróbowała swych sił jako PM w zespole stażystek, z jednej strony ucieszyłam się, z drugiej poczułam lekką obawę, bo nie działałam nigdy jako PM.  Ela jest doświadczonym managerem, więc skoro ona we mnie wierzyła i ja w siebie uwierzyłam.  Chciałam też sprawdzić, czy taka specjalizacja to dobry dla mnie kierunek.

 

Jakie to były projekty?

Projekt 1: Konferencja dla freelancerów i WA

Projekt 2: Recykling treści w formie podcastu/bloga/vloga. 

 

Moim zadaniem był nadzór nad terminową realizacją projektów, zgodnie z rozpisanymi procedurami.

 

Konkretnie moje zadania polegały na: 

  • sprawdzaniu nagrań i transkrypcji

  • rozpisywaniu harmonogramu postów na FB/IG/LI/Pinterest

  • planowaniu postów

  • dbaniu o wizytówkę Google

  • pilnowaniu terminów publikacji podcastów

 

Jakie plusy widzę z mojej perspektywy:

  • poznałam wartościowe dziewczyny, od których mogłam się czegoś nauczyć.
  • zmierzyłam się z nowymi wyzwaniami np. z synchronizacją zadań, planowaniem terminów.
  • zrozumiałam, że nieśmiałość i bycie zbyt zachowawczą w działaniach raczej szkodzi w zarządzaniu projektami.
  • zrozumiałam, że nie odbieram "władzy" właścicielowi projektu :), ale dzięki mojej pracy projekt idzie do przodu.
  • uświadomiłam sobie, że moja naturalna skłonność do kontroli tu się przydaje. :)

 

Jakie wnioski nasuwają mi się po tych 5 miesiącach — jako wskazówki dla mnie na przyszłość:

  • komunikować jasno zadania i nie bać się ich wyznaczać zespołowi
  • nadawać deadline'y
  • zgłębić temat project managementu, bo brakowało mi teorii.

 

Uważam, że była to dobra szkoła, bo przepracowałam pewne moje ograniczenia co do wychodzenia poza strefę komfortu. Zastanawiam się jednak, czy nie dałam za mało wsparcia zespołowi? 

Edycja 2

 

 

Karolina Giża

 

Gdy zgłaszałam się na staż, byłam akurat w momencie zwrotnym mojej ścieżki zawodowej. Właśnie zrezygnowałam z etatu i postawiłam wszystko na jedną kartę - zostać wirtualną asystentką. Już wcześniej interesowałam się tym tematem i nawet przerobiłam kilka kursów, ale wówczas jeszcze nie odważyłam się działać w tym kierunku. 

 

Miałam nadzieję, że staż to zmieni i że pomoże mi:

  • zacząć realnie pracować jako WA i sprawdzić, czy w ogóle się do tego nadaję,

  • nabrać doświadczenia w tej branży,

  • sprawdzić się w różnych zadaniach,

  • spróbować współpracy online. 

 

Dodatkowo pomyślałam, że staż to takie łagodne wejście w nowy zawód, bo klient jest jednocześnie mentorem, więc dopuszczalne jest, że można czegoś nie wiedzieć, czy nie umieć.

 

Ciekawostka: wypełnienie ankiety aplikacyjnej na staż było pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam w poniedziałek rano, pierwszego dnia, gdy już nie musiałam iść do pracy w biurze :)

 

Przed pierwszym spotkaniem zespołu trochę się stresowałam, ale atmosfera od samego początku była tak fajna, że niepewność szybko minęła. Tym bardziej że ze strony Eli nie czuć było niezdrowego nacisku, ale od początku okazywała nam zaufanie i dawała dużo samodzielności i elastyczności w wykonywaniu zadań.

 

Jedyne, czego mi zabrakło na tym pierwszym spotkaniu to jakiegoś wprowadzenia, przedstawienia się nawzajem czy luźniej rozmowy zapoznawczej oraz takiego ogólnego zarysu tego, przy jakich projektach będziemy pracować, jak w ogóle wygląda biznes Eli od środka itp. Przeszłyśmy od razu do konkretów i rozdzielania zadań. Później i tak zorientowałyśmy się, o co chodzi i bliżej się poznałyśmy, ale wtedy, na tym pierwszym spotkaniu, byłam trochę zdezorientowana i czasami nie wiedziałam, o czym mowa lub musiałam się domyślać.

 

Na początku miałam też obawy czy sobie poradzę z zadaniami i czy będę umiała je wykonać na oczekiwanym przez Elę poziomie. Okazało się, że spokojnie dałam radę. Feedback od Eli był szczery i konkretny, ale nie przesłodzony. Jeśli coś było do zmiany to Ela jasno i wprost, a równocześnie z życzliwością to komunikowała. To pozwoliło mi nabrać pewności siebie i wiary we własne umiejętności.

 

Staż od pierwszych chwil mi się spodobał i to zarówno jeśli chodzi o zakres zadań, jak i naszą wzajemną współpracę z Elą, Magdą i pozostałymi dziewczynami. Do wszystkich zadań siadałam z przyjemnością. Ela była też bardzo pomocna i jeśli tylko pojawiały się jakieś wątpliwości to można było śmiało pytać, a ona zawsze służyła swoją wiedzą i doświadczeniem. Jej zaangażowanie czasowe w opiekę nad stażystkami oceniam bardzo pozytywnie, a poza okresem urlopowym była dostępna praktycznie cały czas i szybko odpisywała na wiadomości.

 

Co było na plus?

  • grupa na Google Chat, gdzie mogłyśmy się kontaktować zarówno z Elą, Magdą, jak i ze sobą nawzajem, grupowo lub indywidualnie

  • przetasowanie zadań - każda z nas mogła sprawdzić się w różnych zadaniach i wszystkiego spróbować

  • feedback wykonanych zadań - Ela sprawdzała nasze prace i przekazywała uwagi lub akceptowała 

  • praca w Asanie - można było poznać to narzędzie od strony bardziej rozbudowanej, kilkuosobowej współpracy (cenne doświadczenie, zwłaszcza dla początkujących WA)

  • pomoc Eli, Magdy i innych stażystek - nie tylko dotycząca zadań Eli, ale też naszych prywatnych współprac (czułam się bardzo zaopiekowana przez te 5 miesięcy)

  • atmosfera (bardzo na plus!)

 

Co było na minus? Co bym zmieniła w przyszłości?

  • nierównomiernie rozplanowane zadania - w jednym miesiącu 2 tematy, w drugim 4, w trzecim 6, więc niekiedy był luz, a innym razem ledwo można się było wyrobić z zadaniami (dla mnie nie była to jakaś duża niedogodność, ale jak mam się do czegoś przyczepić to chyba tylko do tego)

 

Co mnie zaskoczyło?

  • atmosfera, życzliwość podczas współpracy - nigdy nie usłyszałam złego słowa czy pretensji, nawet jeśli nie zdążyło się czegoś zrobić w wyznaczonym czasie to wystarczyło wcześniej to zakomunikować i nie było problemu z przesunięciem terminu

  • komunikacja była bardzo przejrzysta - nigdy nie było niedomówień, zgrzytów czy jakichś nieporozumień zarówno między nami stażystkami jak i w kontakcie z Elą i Magdą

  • obserwując działania Eli i przyrównując je do siebie zauważyłam, że w budowaniu własnej marki zbyt dużo czasu i uwagi poświęcam na dopieszczanie projektów, zamiast skupić się na działaniach, które przynoszą realny zarobek (rada dla mnie na przyszłość)

 

Staż spełnił moje oczekiwania w 100%, a nawet więcej. Jestem bardzo zadowolona, że mogłam wziąć udział w tym projekcie. Było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie, bo ta współpraca pokazała mi, że nadaję się do tego zawodu, że sprawdzam się w zadaniach i że w dodatku lubię to wszystko robić! Pozwoliła mi uwierzyć w swoje umiejętności, nabrać pewności siebie i rzeczywiście mówić o sobie "wirtualna asystentka" (wcześniej nie miałam takiej śmiałości).

 

 

Julia Piskalska

 

Przede wszystkim nie wierzyłam, że dostanę się na staż. Byłam przekonana, że moja kandydatura zginie w gąszczu innych zgłoszeń. Kiedy zobaczyłam ogłoszenie, to był impuls, postanowiłam aplikować. Nie miałam oczekiwań, nie wyobrażałam sobie.

 

Niesamowicie mi zależało na mentoringu, na który nie było mnie stać. Potraktowałam to jako szansę. Wierzyłam, że dzięki naszej współpracy dużo się nauczę i będę miała szansę zaistnieć w środowisku wirtualnych asystentek. Moim celem było nauczyć się pozyskiwać klientów, przestać bać się zleceń i współprac.

 

Strasznie się bałam, że sobie nie poradzę. Pamiętam pierwsze zadanie — transkrypcja. To było coś, czym wówczas chciałam się zajmować. Myślę, że zadania nie były przypadkowo podzielone, myślę, że każda z nas dostała to, w czym czuła się dobra. Dzięki temu wiara w siebie rosła.  Z czasem zadania były trudniejsze, czasem były nawet wyzwaniem. Ale to dzięki temu miałyśmy okazję poznać bardzo szerokie spektrum zadań, które może zlecić nam klient.

 

Długo myślałam co bym zmieniła, i skłamałabym gdybym coś wskazała. Nie umiem wyobrazić sobie stażu w innej formie. Atmosfera była cudna, mogłyśmy liczyć na wsparcie kiedy czegoś nie wiedziałyśmy. Zawsze dostawałyśmy feedback.

 

Określiłabym tę współpracę jako współpracę z klientem pod płaszczykiem ochronnym. Taki przejściowy okres, między nauką, szkoleniami, a poważnymi współpracami.

 

 

Beata Kowolik

 

Gdy zobaczyłam informacje o możliwości stażu u Eli Nieradko, byłam w kryzysowym momencie. Bardzo chciałam zostać wirtualną asystentką, ale nie mogłam wystartować. Zrobiłam mnóstwo kursów, wyzwań, obejrzałam dziesiątki webinarów i nadal stałam w miejscu.

 

Wcale nie tak łatwo jest przejść z wiedzy do praktyki, szczególnie gdy obok brak osoby wspierającej/pomagającej (jak to często jest na etacie). Dziś wiem, że kursy online, wyzwania i webinary dają wiedzę, ale nie dają najważniejszego… sprawdzenia swoich umiejętności na “żywym organizmie”.

 

Jest duża przepaść między zadaniami, które “robisz sobie” na kursie, a zadaniami, które robisz dla “prawdziwego klienta”, który te zadania zaraz… pokaże światu. 

 

Zgłosiłam się na staż, bo chciałam w końcu zacząć pracować z “prawdziwym człowiekiem”, choć miałam duże obawy, czy już jestem do tego gotowa. Ale właśnie słowo “staż” dodało mi pewności - że będę miała opiekuna, że “ktoś” będzie czuwał nad tym, co robię i w razie problemów, nie zostanę sama. Będę mogła zwrócić się o pomoc. Praca na prawdziwych projektach i opieka były moimi priorytetami, gdy zgłaszałam się na staż.

 

Gdy dostałam odpowiedź o zakwalifikowaniu się na staż, nie mogłam uwierzyć, że będę szkoliła się pod okiem Eli Nieradko. Obserwowałam ją od wielu lat, wiedziałam, że to “matka chrzestna” najlepszych polskich wirtualnych asystentek. Gdy dowiedziałam się, że będę na stażu -  to był dzień pełen emocji. Pamiętam, że byłam bardzo szczęśliwa, ale i przerażona, czy ja dam radę? Wiedziałam, że zaczynam nowy etap. Że startuję, i że teraz już jest czas na działanie. 

 

Moje cele stażowe to sprawdzić się w wykonywaniu wielu zadań, z różnych obszarów, gdyż nie miałam żadnej ulubionej specjalizacji. Chciałam spróbować jak najwięcej. Mój drugi cel - to odważyć się! Gdy zaczyna się coś totalnie nowego (mając prawie 40 lat), gdy nie zawsze idzie wszystko “z górki” - brak pewności siebie towarzyszy dosyć często. Wątpliwości i obawy, atakują przy każdym “potknięciu/nieudanej próbie startu”. Niby wiem, że gdy dziecko uczy się chodzić, przewraca się setki razy, ale w “dorosłym życiu” już nie tak łatwo o “pozwolenie sobie” na tyle potknięć.

 

Głowa wie swoje, dlatego tak pomocnym okazał się mentoring, który towarzyszył mi na stażu. Pamiętam moment, kiedy w świat poszły pierwsze zadania wykonane na stażu. Siedziałam, wtedy i mówiłam do siebie: Hej dziewczyno, widzisz!!! Rosła wtedy moja pewność siebie, że zadania, które wykonuję są na tyle dobre, że idą w świat. To był ważny dla mnie moment.

 

Bardzo podobała mi się współpraca z Elą, jej styl pracy, rozmowy i to, w jaki sposób podchodzi do swojego biznesu. Bardzo lubiłam słuchać jak opowiada o swoim doświadczeniu. Możliwość obserwowania osoby prowadzącej biznes online, bycia tuż obok, daje zdecydowanie więcej niż wszystkie razem zebrane kursy online. Takie są moje odczucia.

 

Na stażu od początku czułam się bardzo dobrze. Ela z Magdą okazały się wspaniałymi opiekunkami. Relacje między nami były bardzo partnerskie, co miło mnie zaskoczyło, (nauczona pracą na etacie spodziewałam się relacji szef - stażysta)

 

Zadania okazały się bardzo różnorodne, co bardzo mi się podobało, co pewien czas następowała zmiana i każda stażystka przejmowała inny obszar do opieki. 

 

Ja sprawdziłam się w pisaniu tekstów. Było to dla mnie zaskoczenie, bo nigdy nie czułam się dobra w takich zadaniach. Cieszyłam się, gdy mogłam się wyżyć kreatywnie w Canvie przygotowując mnóstwo postów na social media. 

 

To jest niesamowite, że dzięki pracy na stażu odkryłam w sobie nowe umiejętności. Okazało się, że potrafię pisać językiem sprzedażowym i całkiem nieźle mi to wychodzi. Wcześniej totalnie nie zauważałam tej umiejętności. 

 

Dzisiaj patrząc trochę z lotu ptaka, analizując wszystkie te miesiące widzę, że staż jest skonstruowany idealnie. 

  • Sprawdziłam się w zadaniach z różnych obszarów i to było bardzo dobre, 

  • był opiekun, który czuwał i to dawało taki “wewnętrzny spokój”, że łatwiej mi się działało,

  • nie czułam się sama z tymi wszystkimi zadaniami,

  • spotkania zespołu odbywały się 1/tyg. - ustalany był plan prac na dany tydzień,

  • współpraca była na zasadach partnerskich, a nie w relacji: szef - stażysta,

  • mogłam obserwować krok po kroku jak planuje się działania online, jak przebiega proces planowania wydarzeń online od środka, jak przebiegają ustalenia i rozpisanie projektu w aplikacjach do zarządzania projektami (Asana)

  • nauczyłam się pracy w Asanie, (do której podchodziłam wcześniej jak do jeża ;) )

  • odkryłam swoje talenty, zadania, które lubię robić, mimo, że wcześniej totalnie o tym nie myślałam, 

  • nabrałam pewności siebie, że to, co robię jest dobre i “idzie w świat”

  • znalazłam dobre i wspierające środowisko, dziewczyny ze stażu stworzyły bardzo przyjazną atmosferę współpracy, wzajemna pomoc to było coś naturalnego,

  • atmosfera pracy była tak przyjazna, że nigdy nie obawiałam się zapytać/poprosić o pomoc/ wyjaśnienie,

  • zadania do wykonania okazały się dobrze przygotowane (idealnie gdy były procedury - wtedy radziłam sobie totalnie bez żadnej pomocy),

  • wsparcie Eli jako mentorki - bardzo duże, szczególnie na początku, wiele sobie spraw sobie przewartościowałam, ułożyłam, spojrzałam z innej strony. Ela niesamowicie “czuje” człowieka i tak jak mówi, pokazuje sklep z wędkami i tłumaczy jak dobrać swoją idealną wędkę - zamiast dawać gotowy model wędki, 

  • pomoc Magdy, która zawsze wyjaśniała dokładnie wszystkie wątpliwości, pomagała odnaleźć się w Asanie i korygowała błędy/potknięcia. Jej wskazówki bardzo mi pomagały. Magda jest świetnym project managerem, chciałabym móc zawsze pracować z takimi ludźmi,

  • jestem niezmiernie wdzięczna za to, że dzięki stażowi u Eli Nieradko wystartowałam jako wirtualna asystentka. 

 

 

Paulina Jaśkowiec

 

Moje zgłoszenie na staż do Eli było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłam na początku tego roku. Gdy zobaczyłam ogłoszenie, zdałam sobie sprawę, że to jest dokładnie to, czego potrzebuję. 

 

Wygospodarowałam wolną chwilę i przysiadłam do wypełnienia ankiety. Mimo przyłożenia się do wypełnienia zgłoszenia nie oczekiwałam pozytywnej odpowiedzi zwrotnej i zaproszenia do drugiego etapu. 

Dzień, w którym otrzymałam informację, że Ela zdecydowała się przyjąć mnie na staż był jednym z tych kluczowych dni w moim rozwoju. 

 

Myślałam, że skoro to staż to otrzymam głównie zadania odtwórcze i będę miała nad sobą kogoś, kto ciągle będzie ”patrzył mi na ręce”. Jakże się zdziwiłam gdy okazało się, że u Eli mogłam wykonać zadanie wg mojego uznania i otrzymać co do tego feedback. 

 

Zostałam obdarzona ogromnym zaufaniem i wiarą w moje umiejętności. Jednocześnie Ela obdarzyła mnie ogromnym wsparciem, bo zawsze mogłam poprosić o wyjaśnienie, wytłumaczenie zadania.  Dzięki temu wzmocniła się moja wiara w to, że “coś” potrafię oraz pewność siebie. 

 

Różnorodność zadań, z którymi miałam okazję się zmierzyć pozwoliła mi ukierunkować się i pomyśleć już nad konkretną specjalizacją. Zrozumiałam również, że są takie zadania, które mnie męczą, zabierają mi bardzo dużo czasu i nigdy nie jestem zadowolona z efektu. Dzięki temu wiem, że w przyszłych współpracach z klientami nie chcę wykonywać tych zadań.

 

Podczas trwania stażu już rozpoczęłam kilka współprac z klientami i pogodzenie stażu, pracy dla klienta i życia rodzinnego z dwójką małych dzieci było nie lada wyzwaniem. Szczególnie że bardzo chciałam w tym samym czasie rozpocząć pracę nad własną marką. Niestety nie udało mi się to, natomiast staż i pomógł mi poukładać sobie w głowie wiele rzeczy, dzięki którym jest mi łatwiej rozwijać się i wiem, w którą stronę chcę iść. 

 

Największym zaskoczeniem okazała się relacja, jaką zbudowałyśmy z dziewczynami. Oparta na wzajemnym szacunku i partnerstwie, nastawiona na wspieranie się i motywowanie. Dzięki temu żadna z nas nie czuje się samotna w świecie freelancerów, bo wie, że mamy siebie ;)

 

Nie mam uwag co do przebiegu stażu. Uważam, że była to fantastyczna forma na zdobycie doświadczenia, umiejętności a przede wszystkim wzmocnienia wiary w siebie.

 

Miałam okazję zmierzyć się z wieloma aspektami pracy wirtualnej asystentki, co tylko wzmocniło mnie jako partnera w biznesie dla moim klientów. 

 

 

Magdalena Kliś - PM

 

Gdy Ela zapytała, co myślę o kolejnej edycji stażu i czy dalej chcę się w to zaangażować, moja odpowiedź mogła być tylko jedna. Tak! Bycie PM pod okiem Eli, która sama jest PM w zespołach swoich klientów, to szansa na doskonalenie swoich umiejętności i otrzymanie cennego feedbacku. Aby dobrze wykonywać zadania PM-a, jedyną słuszną, wg mnie, drogą jest połączenie teorii i praktyki. A to miałam zapewnione.

 

Jakie mam wnioski po 2 edycji?

  • Nabrałam pewności siebie i poczułam, że mogę dać komuś innemu wartość wynikająca z mojej wiedzy i doświadczenia.

  • W tej edycji razem z Elą przeprowadziłam rekrutację, w tym rozmowy z kandydatkami, co dało mi nowe doświadczenie i potwierdziło, że mam dobra intuicję co do ludzi 🙂

  • Spisałyśmy procedury do recyklingu treści, które ułatwiły nam wszystkim pracę.

  • Nie bałam się podejmować decyzji, bo choć nie zawsze były zgodne z wizją Eli, były przez nią akceptowane. Dziękuję Ci, Elu, za zaufanie.

  • Wiem już, jakie punkty bym dopracowała (równomierny rozkład zadań w danym miesiącu, wzięcie pod uwagę, że lipiec-sierpień to czas urlopowy i ułożenie stażu tak, aby omijał te miesiące).

 

Jestem pod wrażeniem tego, jak szybko nasze stażystki rozwinęły skrzydła, nabrały pewności siebie i zdobyły pierwszych klientów. Ich zaangażowanie w zadania było na poziomie 100% (a może nawet więcej:))

 

Dziękuję Wam dziewczyny za słowa wsparcia i nasze rozmowy podczas tych wspólnych miesięcy. To był dobry czas, dużo się od Was wszystkich nauczyłam i cieszę się, że mogłam dołożyć małą cegiełkę do tego projektu.

Edycja 3

 

Angelika Bąk

 

Ela spadła mi z nieba. Byłam w momencie życia, w którym potrzebowałam zmiany, przebranżowienia. 

Na Elę trafiłam na grupie FB, gdzie dziewczyny wzajemnie polecały sobie współpracę z Elą. Dodałam się do Newslettera i za chwilę pojawiła się rekrutacja na staż.

 

Następnie wzięłam udział w Webinarze, na który dołączyłam z myślą, że “przycupnę i posłucham”, ale Ela widziała to inaczej, bo od razu zostałam wywołana do odpowiedzi :D. Pomyślałam…fajna babka, taka rzeczowa i konkretna. Niedługo potem dostałam zaproszenie na rozmowę i poszło!

 

Oczywiście nie obyło się bez potu, łez i krwi :D… ale po kolei..

Na początku był chaos.. :D oczywiście w mojej głowie. Nie miałam dotąd do czynienia z wirtualną asystą, a już tym bardziej z social mediami. Wydawało mi się, że od asystentki zarządu do wirtualnej asystentki jest rzut beretem. Wspólnym mianownikiem jest oczywiście wsparcie innych w ich codziennych działaniach. 

 

Po pierwszym spotkaniu poczułam przytłoczenie natłokiem informacji na temat aplikacji, których będziemy używać w trakcie stażu oraz nazewnictwem branżowym. Wszystko, co nowe przeraża, ale nie zniechęciło mnie to. Wręcz potraktowałam to jako szansę na naukę czegoś nowego.

 

Całe przedsięwzięcia ma sporo plusów, a najważniejsze dla mnie to:

  • różnorodność zadań,

  • instrukcje nagrane w formie wideo,

  • spotkania zespołu,

  • spotkania mentoringowe,

 

Dotychczas zwykle moja nauka nowych rzeczy opierała się na tym, iż nowe zadania krok po kroku wykonywałam z doświadczoną osobą, czego może poniekąd mi zabrakło. Nie był to jednak temat nie do przejścia. Trudnością było też asynchroniczne wykonywanie zadań. Jako osoba pracująca dodatkowo poza stażem miałam utrudnione zadanie, ale nie uważam tego za minus stażu, a raczej za wyzwanie, które udało się mi się pokonać :). 

 

Kilka słów o Eli.. Ela jest niezwykle pomocną osobą. Świetnie czyta ludzi i dzieli się chętnie swoim doświadczeniem. Staż pojawił się w dość zawirowanym momencie mojego życia i nie było to łatwe zadanie. Wsparcie mentalne Eli sprawiło, że nie poddałam się i dobrnęłam do końca!

 

Zdobyłam masę nowych umiejętności i dzięki Eli przypomniałam sobie jaką wartość mam do zaoferowania innym, a także jak stawiać granice.

Cieszę się niezmiernie za szansę, jaką dostałam od Eli i będę zawsze i wszędzie wspominać staż jako niezwykle wartościowe doświadczenie w moim życiu!

Dziękuję :)

 

 

Karolina Sowa-Własny

 

Po ukończeniu kursu wirtualnej asysty byłam w pełnym chaosie. Zrezygnowałam z wygodnej posady i postawiłam wszystko na jedną kartę - chciałam pracować zdalnie jako wirtualna asystentka. Wydawało mi się, że adaptacja do nowego środowiska pracy będzie łatwa, podobnie jak wszystko dotąd w moim życiu. 

 

Ale jakże bardzo się myliłam… Brakowało mi wsparcia mądrzejszych ode mnie osób, nie wiedziałam, jak funkcjonować jako nowicjuszka w tej dziedzinie. 

Wystawienie faktury? Ach, strach tylko na jej wspomnienie!

 

I…wtedy pojawiła się Ela. Zauważyłam, że właśnie zakończyła drugą edycję stażu. 

Pisząc do niej pełnego błagania maila o pracę w ramach barteru (dosłownie jakąkolwiek!), miałam przeczucie, że prędzej czy później będę miała z nią więcej wspólnego - jakkolwiek to brzmi, haha 🙂

 

Zainwestowałam w pakiet “STEP1 do wirtualnej asysty” i byłam zaskoczona, jak wiele rzeczy jeszcze nie wiem i jak klarownie Ela przekazuje swoją wiedzę. Czytając każdego maila z newslettera, z niecierpliwością czekałam na kolejną edycję stażu.

 

I nagle... HURA! Ela szukała stażystek! Wypełniając kwestionariusz, pełna obaw i wątpliwości, myślałam: "Dlaczego miałaby mnie wybrać?" "Przecież nie znam się na niczym."

 

Ale w końcu Ela i fantastyczna Magda wybrały mnie. To było spełnienie mojego zawodowego marzenia - dostanie się na staż. Czułam się, jakbym mogła przenosić góry i byłem ogromnie dumna, że będę miała tak wybitną, charyzmatyczną i konkretną kobietę jako swojego przewodnika.

 

Moje oczekiwania były jasne: czekały mnie cztery miesiące ciężkiej pracy i nauki. Czas, w którym skoncentruję się na rozwoju mojej kariery, ale nie będę w tym samotna. Czułam, że to jedyna szansa, którą muszę wykorzystać maksymalnie. Chciałam nie czuć wstydu, zażenowania, gdy nie będę mogła sobie z czymś poradzić i wtedy prosić o wsparcie, pomoc.

 

Chciałam, żeby po każdym zadaniu był jasny feedback. Wyobrażałam sobie, że będę mieć konkretne zadanie, które na początku wyda mi się absurdalnie trudne, a pod koniec stażu będzie dla mnie totalnie łatwe.

 

Czy moje oczekiwania zostały spełnione? O tak. Nauczyłam się współpracować w zespole. Zrozumiałam, że zadania, które mnie przerażały, wcale nie są takie trudne. Dzięki nagranym materiałom wideo każdy etap stażu był o wiele łatwiejszy do pokonania. Miałam jasny feedback - jak zadania były robione za wolno, jak nie zaznaczałam czasu pracy w Togglu, Magda i Ela od razu sygnalizowały co trzeba poprawić. 

 

Myślałam, że zadania miały być wykonywane w krótszym czasie. Jednak dwa tygodnie okazały się często zbawieniem. Bardzo ceniłam sobie responsywność Eli i Magdy - jak tylko mogły odpowiadały na pytania, rozwiewały wątpliwości. 

Nieocenioną wartością są na pewno spotkania z Elą - 1:1, na których totalnie skupiałyśmy się na wszystkich aspektach, które mogły rozwinąć staż/ karierę. 

 

Jedyną rzeczą, jakbym bym zmieniła to czas trwania stażu. Skróciłabym go o miesiąc, a na ostatnie zadania przeznaczyłabym tydzień, a nie dwa. 

 

Podsumowując, chciałabym podkreślić, że staż był niezwykłym przeżyciem, które znacząco przyczyniło się do mojego rozwoju zawodowego. 

Dziękuję Eli i Magdzie za cenne wskazówki, wsparcie i cierpliwość, które otrzymałam.

Teraz czuję się pewniej w roli asystentki wirtualnej i jestem gotowa na kolejne wyzwania zawodowe. 

Dziękuję za okazaną mi możliwość i zaufanie. Tak się cieszę, że Was poznałam!

 

 

Sandra Świetlik

 

Jezu, nawet nie wiem, od czego zacząć, bo moja historia jest tak niesamowita, że ciężko w nią uwierzyć. 

A więc tak…, gdy byłam na początku ciąży zmarł mój narzeczony. Zawalił mi się cały świat. Ja sama z 3,5-latką i w 3. miesiącu ciąży. Tak naprawdę nie pamiętam całego okresu mojej ciąży, porodu…  Ale po porodzie doszło do mnie, że muszę wziąć odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale też za te dwie małe istotki, które mają tylko mnie.

 

Już podczas ciąży czytałam artykuły na temat pracy Wirtualnej Asystentki, ale zawsze twierdziłam, że to nie dla mnie, że to jest za nudne, że ja muszę pracować między ludźmi. Praca WA kojarzyła mi się z odbieraniem telefonów i pisaniem maili, których “o zgrozo (!)” nie cierpię.  

 

Ofertę stażu przesłała mi dziewczyna, która z całych sił próbowała pokazać mi, jak mogę zacząć, co mogę robić z umiejętnościami, które mam teraz.

 

Wysłałam zgłoszenie, dość obszernie napisałam, dlaczego chcę wziąć udział w stażu (podzieliłam się dość szczegółowo swoją historią, co nie było dla mnie w żaden sposób komfortowe). Nie spodziewałam się żadnej odpowiedzi, bo wiem, jak obciążająca może być współpraca z kobietą w żałobie i z 2 małych dzieci.

 

Ale jakie było moje zdziwienie, kiedy po bodajże dwóch tygodniach dostałam maila z zaproszeniem do drugiego etapu rekrutacji!

 

Co czułam? Radość, wielką, nieopisaną radość i nadzieję. Nadzieję na to, że mogę odzyskać sprawczość, że będzie dobrze, że teraz będę ciężko pracowała, ale miałam w tym swoje przekonanie, po co to robię. I dzięki temu też skończyłam ten staż. Bo każdego dnia, każdego wieczoru, kiedy po usypaniu dzieci musiałam iść do komputera i nierzadko siedzieć przed nim do 1 w nocy mówiłam sobie, że ja mam w tym swój cel, że ok, jest ciężko, ale później będzie lepiej. I tak przez 4 miesiące dosłownie biegałam między komputerem a niemowlakiem, który wcale nie chciał spać 😅 

 

Czego oczekiwałam od stażu? Gruntowego przygotowania do roli wirtualnej asystentki. I otrzymałam to. Za każdym razem, kiedy czegoś nie wiedziałam to pytałam (a tych pytań było dużo), nigdy nie zostałam pozostawiona sama sobie, bez odpowiedzi. Do każdego zadania były przygotowane filmiki instruktażowe jak, krok po kroku, zrobić zadanie. Magda i Ela były bardzo cierpliwe (teraz wiem, że zachowują wręcz stoicki spokój 😅), tłumaczyły czasem to samo po kilka razy i nigdy nie dały mi odczuć, że jestem gorsza. 

 

Myślę, że postawiłam sobie poprzeczkę dość wysoko, bo jednego razu na spotkaniu 1:1 Ela zapytała czego oczekuję na koniec stażu. Odpowiedziałam jej, że chcę potrafić wykonywać swoje zadania tak, żeby nie czuć wstydu przed klientem, że nie chcę nie wiedzieć, bo nie lubię tego uczucia. Usłyszałam wtedy słowo “ambitnie”. Muszę tu dodać, że na początku stażu nie potrafiłam zrobić rolki z szablonu 🤭 Tak więc tak, cel miałam ambitny, ale wiem, że go osiągnęłam. 

 

Czy jest coś, co bym zmieniła? Nie, bo ja przyszłam tam ze świadomością 4 miesięcy bardzo ciężkiej pracy. Nie zastanawiałam się nad tym czego tam brakuje, ale myślałam nad tym, jak wycisnąć więcej z tego, co już jest.

 

Podsumowując, staż u Eli był dla mnie niesamowitym przeżyciem, czasem dużego rozwoju i uwierzenia w siebie. Elu i Magdo (nie mogę tu pominąć Magdy, bo ona na równi z Elą była zaangażowana w “opiekę nad nami-stażystkamii”), dziękuję wam za zaufanie i możliwość uczestniczenia w stażu. Bardzo się cieszę, że spotkałam was na swojej drodze! ♥️

 

OBM Elżbieta Nieradko NIP: 5213641211

ul. Żurawia 6/12, lok. 766, 00-503 Warszawa

e-mail: elzbieta@nieradko.pl   |   rozmowa telefoniczna

 

 

@2010 - 2024 Copyright by Elżbieta Nieradko