Chcesz zorganizować swoje spontaniczne działania?

Sprawdzam szczegóły

Audyt, to wsparcie, które może Ci pomóc jeśli:

 

✅ chcesz zoptymalizować efekty, które osiągasz w swoim biznesie, ale nie stać Cię na testowanie rozwiązań "na własnej skórze"

 

✅ szukasz sposobu na dotarcie do klientów bardziej do Ciebie dopasowanych, ale nie wiesz co robisz źle i masz współprace z przypadku

 

✅ masz wrażenie, że nie działasz na 100% swoich możliwości - chcesz, mocno pragniesz, czegoś więcej

 

✅ nie wiesz, jakich formalności należy dopilnować prowadząc biznes online

 

✅ potrzebujesz sprawdzonych i skrojonych dla Ciebie rozwiązań i nie chcesz już sama ich testować

Działasz jako wirtualna asystentka, ale chcesz to robić skuteczniej?

Pinterest manager
07/07/2023

Po 15 latach w ubezpieczeniach zostałam wirtualną asystentką

Mam wiedzę i doświadczenie, aby pomóc Ci w skutecznym rozpoczęciu i skalowaniu działań w wirtualnej asyście. 

Jeśli chcesz zobaczyć opinie o współpracy ze mną -KLIKNIJ TU

 

Zobacz poniżej jak mogę Ci pomóc:

Pakiet umów

Zaczynasz działać jako wirtualna asystentka i chcesz mieć sprawdzone dokumenty, które zabezpieczą Twoją współpracę z klientami? Zobacz ofertę.

Konsultacja 1:1

Zatrzymałaś się w miejscu i nie wiesz, co warto zrobić dalej? Umów się na konsultacje z mentorką wirtualnych asystentek.

STEP1

Zaczynasz działać jako wirtualna asystentka i chcesz mieć sprawdzone dokumenty, które zabezpieczą Twoją współpracę z klientami? Zobacz ofertę.

Chcesz zostać w kontakcie z Dorotą?

Pierwsze współprace: bałam się, co będzie jeśli mi się uda!

 

Pierwszą moją klientkę zdobyłam w niedzielę na grupie Facebook "Hakerki Sukcesu". Chodziło o założenie konta w Mailerlite, ustawienie formularza zapisu, zrobienie landing page. Pamiętam, że zgłosiłam się wtedy, jako jedna z pierwszych osób, komentując jej post.

 

Czułam się niepewnie i bardzo się bałam, co będzie jeśli mi się uda wygrać tę rekrutację? Dowiedziałam się potem, że klientka wybrała mnie (mimo że nie miałam żadnych referencji) dlatego, że ja pierwsza zareagowałam na jej post. Zrozumiałam wtedy, że czasami po prostu liczy się szybkość. Jednak z drugiej strony, jeśli wirtualna asystentka "przesiaduje non stop" na grupach, może to oznaczać, że nie ma klientów, czyli jej usługi nie są dobrej jakości. 

 

Na szczęście już od paru miesięcy jestem na takim poziomie, że nie muszę szukać klientów na grupach. Moi klienci przychodzą do mnie z polecenia i już nie śledzę ogłoszeń o pracę na Facebooku.

 

Zostałam rzucona na głęboką wodę, ale teraz już wiem, że to było dobre.

 

Drugą klientkę, dla której robiłam dużo zadań, dostałam z polecenia od Ciebie Elu. Zostałam rzucona na głęboką wodę, mimo że nie umiałam pływać, ale teraz czuję, że to było dobre. Ta współpraca dużo mi dała, bardzo dużo nowych rzeczy się wtedy nauczyłam. To była praca dot. podcastu. Dzięki procedurom i nagranym instrukcjom w formie krótkich filmów świetnie radziłam sobie z tymi nowymi zadaniami.

 

Na samym początku mojej pracy jako wirtualna asystentka chciałam zajmować się wszystkim. Pamiętam, że podczas kursu, gdy jednym z zadań było przygotowanie swojej oferty, zrobiłam moją ofertę na aż 3 strony! Kim ja tam nie byłam i czego tam nie robiłam…

Chyba wynikało to stąd, że nie czułam się wtedy jeszcze na tyle pewnie w Wordpress czy Mailerlite, więc do oferty dokładałam wszystko, na czym się znałam.

 

Współpracowałam kiedyś z firmą, dla której szukałam pracowników, więc dopisałam rekrutację. Dopisałam również usługi administracyjno-biurowe, kontakty z klientami jako doświadczenie z poprzedniej pracy. Do oferty dołączyłam również wszystko, co przerobiłam na kursach.

 

Z czasem zaczęłam zmieniać moją ofertę. 

 

Doszłam do wniosku, że nie czuję się we wszystkim specjalistą i też nie wszystko, to co mam w ofercie nadal mnie interesuje. Na początku moja oferta była skierowana nawet do brokerów ubezpieczeniowych z racji mojego wcześniejszego doświadczenia. Wtedy też mocniej zaczęłam działać na LinkedIn.

 

Z biegiem czasu poznałam smak pracy przy kampaniach sprzedażowych, co bardzo mnie fascynowało. Dodatkowo zostałam ponownie wrzucona na głęboką wodę przez jedną klientkę, gdzie po raz pierwszy pracowałam jako project manager. Sprawdziłam się w tym zadaniu i bardzo mi się to spodobało. Moich klientów uczulam też, by mieć zapas czasu i móc wszystko wcześniej dokładnie zaplanować. Często jest tak, że kończąc jedną kampanię, razem z klientką ustalamy już zadania na kolejną. 

 

Moje działania w tej chwili głównie są skupione na pomocy przy kampaniach reklamowych, na social media (Facebook, Instagram, LinkedIn). Pracuję w Wordpress - dodaję wpisy na bloga, filmy na YouTube oraz działam przy newsletterach (Mailerlite).

 

Również graficznie działam w Canva, obrabiam pdf-y, małe e-booki, prezentacje itp. grafiki. Canva zafascynowała mnie od samego początku, bardzo lubię pracować w tym programie.

 

Kupowałam wiedzę na zapas i to był duży błąd.

 

Moje błędy, to głównie to, że chciałam osiągnąć za dużo naraz. Irytowało mnie to, że mam mało czasu.

 

Warunkiem otrzymania dofinansowania na duży kurs, było to, że w ciągu 1 miesiąca od zakończenia kursu muszę otworzyć działalność gospodarczą. Bardzo chciałam być w sytuacji, że gdy otworzę działalność - to będę już pracować, a nie dopiero zaczynać szukać klientów. Nie chciałam być stratna od samego początku mojej działalności, dlatego dużo, bardzo dużo się uczyłam.

 

Chciałam umieć wszystko. Wiesz, tak to jest, że słyszysz hasła: Wordpress, strona internetowa i już masz w głowie, że musisz znać dobrze Wordpress + SEO, do tego pewnie dobrze byłoby znać reklamy, czyli Google Ads. Pamiętam, że dotykałam wszystkiego, co się da, oglądałam wszystkie możliwe webinary. 

 

Gdy widziałam ogłoszenia na wirtualną asystentkę i czytałam długie opisy wymagań, to uważałam, że ja powinnam to wszystko umieć.

To był błąd.

Teraz patrząc z perspektywy, gdy widzę takie ogłoszenie, gdzie ja nie spełniam nawet połowy wymagań, nawet nie zwracam na nie uwagi. 

 

Mój błąd był również taki, że kupowałam bardzo dużo kursów i na samym początku wydałam dużo pieniędzy. Kupowałam wiedzę na zapas w stylu "promocja - biorę, bo się przyda". Do tej pory nie wszystkie te produkty są przerobione.

 

Ostatnio robiąc porządki na komputerze, znalazłam kupione e-booki, o których kompletnie zapomniałam. Mam tego sporo i to naprawdę frustruje, że wydałam pieniądze na kursy, które tak naprawdę nie są mi potrzebne. 

 

Innych poważnych błędów nie miałam, ale wiem, że to dzięki temu, że skorzystałam z mentoringu i z kursów. 

Gdy czasem wejdę na grupy i przejrzę, kto odpowiada na ogłoszenia, widzę osoby, które nie mają profesjonalnie uzupełnionego profilu na Facebooku, albo mające nieciekawe zdjęcia profilowe.

 

Nie każdy musi mieć swoją stronę internetową, nie każdy musi mieć fanpage, ale dobrze, żeby jednak chociaż na tym profilu był porządek.

 

Mam takie wrażenie, że ktoś myśli, że zrobi tylko jeden kurs i może już działać. A potem jest rozczarowanie, że wysyła setki ofert bezskutecznie.

 

Na jednym z webinarów, pochwaliłam się, że zmieniłam zawód po 15 latach. Jedna osoba zapytała mnie, jak to zrobiłam, więc opowiedziałam jej, ile przeszłam do tego miejsca, w którym jestem.

 

Była zdziwiona, że trzeba się dużo uczyć, robić kursy (a nie jeden kurs), uczyć się obsługi programów i aplikacji. Ona naprawdę myślała, że można ruszyć ot tak, z dnia na dzień. A tutaj okazuje się, że taka osoba nie jest w ogóle odpowiednio przygotowana do rozmowy z klientem.

 

Bo klient to jest nasz partner biznesowy i trzeba wiedzieć, jak się z nim komunikować. Często wirtualna asystentka jest prawą ręką takiej osoby, czasami ją nawet wdraża w ten świat online. 

 

Trzeba również wiedzieć, jak klienta wprowadzić w taką współpracę, czyli zrobić właściwy onboarding. Dodatkowo dochodzą formalności, jak podpisać umowę, by nie było potem rozczarowania. Ponadto ważne jest, by ustalić z klientem wszystkie warunki współpracy. Jest tutaj cały szereg procesów, które trzeba znać i nie wystarczy tutaj tylko jeden kurs.

 

Myślę, że gdyby nie mentoring - to nie byłabym w miejscu, gdzie jestem teraz.

 

Polecam kursy, ale szczególnie mentoring.

 

Myślę, że gdyby nie mentoring - to nie byłabym w miejscu, gdzie jestem teraz. Dzięki mentoringowi czułam mocne wsparcie, bo wiedziałam, że długo działasz Elu w tej branży.

Czułam się bezpiecznie, mogłam zadawać pytania na moje wątpliwości.

 

Podobało mi się, że zechciałaś przeanalizować moją korespondencję, dlaczego dostawałam odmowy od potencjalnych klientów, zwracałaś również uwagę na to, jak się komunikuję z potencjalnymi klientami.

 

To, że pracowałam 15 lat w ubezpieczeniach, i tam wysyłałam mnóstwo wiadomości e-mail, nie znaczy, że potrafię się dobrze komunikować z klientem, który działa online. To nie jest taka prosta sprawa (jak ludzie myślą), że skoro umiem obsługiwać Facebooka, to już mogę być wirtualną asystentką.

 

Wtedy poczułam, że mogę rozwinąć skrzydła.

 

Pierwszy moment przełomowy był, wtedy gdy rzuciłaś mnie na głęboką wodę - bardzo to przeżywałam. Wtedy bardzo dużo pracowałam (nawet nie liczyłam tego czasu). Bałam się, że klient zobaczy, że robię dane zadanie zbyt długo, (mimo że to był czas wdrażania). To był dla mnie naprawdę duży moment przełomowy, ale nauczyłam się wtedy bardzo dużo.

 

Nauczyłam się wiele od Ciebie - mojej mentorki, nauczyłam się pracy w Asanie. Wiele nauczyłam się też od klientki, bo ona dawała mi zadania, w których przekazywała mi jakąś swoją wiedzę i ja to chłonęłam. 

 

Do tej pory jest tak, że ja uczę czegoś moich klientów, ale i w drugą stronę - moi klienci uczą również mnie.

 

Uczę się właśnie przez zadania, klient zleca mi nowe zadanie, na początku mam obawy - czy ja sobie poradzę, ale potem okazuje się, że są one tak dobrze rozpisane (albo mam wskazówki krok po kroku jak to zrobić), że nie mam z nimi żadnego problemu.

 

Z czasem zaczęłam czuć się pewniej, wiedziałam, że mam dobrą współpracę i robię dobrze rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałam, że potrafię zrobić. 

Wtedy poczułam, że mogę rozwinąć skrzydła. Dzięki współpracy dostałam trzech nowych klientów, tak podziałały polecenia. Wtedy zobaczyłam, jak to się fajnie rozwija.

 

Kolejnym momentem przełomowym, był zakup kursu "Liczy się kampania" Bartka Popiela. Dostałam się do grupy kursantów, czyli do osób, które będą robiły swoje kampanie. Wiadomo, że wśród tych osób są przedsiębiorcy - potencjalni klienci, którzy będą potrzebowali wirtualnej asystentki. Pamiętam, że na tym kursie siedziałam cicho jak myszka, oglądałam materiały i live-y nie mając większego pojęcia, co się dzieje. Jednak rozpoczęłam pierwszą współpracę przy kampanii klienta wedle kursu, na którym byłam.

 

Kolejny moment przełomowy, to był czas, gdy pracowałam przy kampanii jako project manager. To były takie momenty, kiedy zdawałam sobie sprawę, że kilka miesięcy wcześniej nie miałam żadnego pojęcia o kampaniach i o tych wszystkich procesach, które są niezbędne, a teraz okazuje się, że ten rok to był mój duży rozwój w obszarze właśnie kampanii marketingowych. 

 

Wiem, że jestem polecana w tej dziedzinie i pracując przy kampaniach, czuję, że jestem w swoim żywiole.

 

Z takich negatywnych momentów, to pamiętam czas kiedy moje plany zostały pokrzyżowane przez chorobę dziecka. To właśnie tak jest w naszej pracy, że czasem można planować, a rzeczywistość okazuje się całkiem inna.

 

Często w takich sytuacjach człowiek czuje frustrację, że chce działać, a nie może. Wtedy często wstaję dużo wcześniej, by zrobić zadania, które na mnie czekają rano. Później, jeśli się da, to nadrabiam stracony czas. Ale zawsze z tyłu głowy jest ten strach, czy moje dziecko nie wróci chore z przedszkola.

 

 Z drugiej strony, gdybym pracowała na etacie, to miałabym też ogromny strach, bo ile zwolnień z powodu choroby dziecka może tolerować szef. Tutaj dobre jest to, że mogę popracować w innych godzinach i że mam całkiem wyrozumiałych klientów.

 

Dołożę jeszcze jeden moment przełomowy. Kiedy na początku tak się zachłysnęłam, że mnie ludzie polecają i zachwalają, to przyjmowałam wszystkich klientów, którzy o to prosili, i nagle moje dziecko zachorowało.

 

Okazało się wtedy, że nie mogę się wyrobić z terminami. Miałam bardzo dużo pracy, mój synek był malutki, i nie mogłam wymagać od chorego dziecka cierpliwości, bo mama pracuje. Teraz już jest starszy i mogę np. usiąść z laptopem koło niego i popracować, ale wtedy było ciężko.

To, że mój synek dużo chorował i nie mógł chodzić do żłobka, uświadomiło mi, że nie dam rady dłużej pracować, z tak dużą ilością klientów.

 

Wtedy dojrzałam do takiej decyzji. To był dla mnie moment przełomowy.

 

Pamiętam, że zastanawiałam się wtedy, czy to ma sens, i jak ja mam pracować z dzieckiem w domu całą zimę?

 

Jak ja mam się rozwijać?

Jak ja mam brać nowych klientów, jeśli nawet nie mam czasu na naukę?

Wtedy to dla mnie był moment przełomowy, bo zastanawiałam się, czy z tak małym dzieckiem mogę osiągnąć jakiś sukces zawodowy? 

 

Rozważałam też, czy nie wrócić na etat, ale już w tym nowym obszarze, który już opanowałam. Zastanawiałam się, czy nie zgłosić się do agencji wirtualnych asystentek, gdzie odpowiedzialność była dużo mniejsza.

Wtedy dojrzałam do takiej decyzji i powiedziałam sobie: stop, nie musisz brać aż tylu klientów, zarobisz mniej, ale będzie mniej stresu i frustracji. To była dobra decyzja.

 

Podnoszenie stawki, to były również dla mnie ważne momenty. Przez pierwszy rokzrobiłam to 2-3 razy. Zaczynałam od 50zł/h, obecnie mam 70zł/h. Uważam, że ta stawka nie jest wysoka, jak na tę pracę i na tę wiedzę, którą przekazuję moim klientom.

 

Mam dużo klientów i mam doświadczenie, co u których klientów działa, a co nie, jakie rozwiązania się sprawdzają i co można wdrożyć nowego. Czasami klient debiutuje w kampaniach i ta cała wiedza, to jest moja wiedza i klient na tej wiedzy polega.

 

Chciałam tylko tu zaznaczyć, że po odliczeniu ZUS-u, podatku dochodowego, to te 70zł/h to naprawdę nie jest dużo. Ja pracuję w 100% nad danym zadaniem, włączam licznik czasu i daję z siebie 100%. Porównując to do pracy na etacie, (wiem, że były badania, gdzie pracownik na etacie z 8 godzin naprawdę efektywnie pracuje tylko 3 godziny, a wypłatę bierze za 8 godzin). Praca etatowa ma te "plusy," że czas spędzony na kawie, lunchu czy rozmowach ze współpracownikami jest wliczany do czasu pracy. 

 

Chcę to powiedzieć, bo uważam, że nie ma co zamiatać pod dywan.

 

Na początku jak zaczynałam pracę, dostałam wsparcie do Ciebie Elu - jako mentoring, dostałam wsparcie również od Doroty z canvastycznie.pl, od nowoczesnaasystentka.pl, i od kilku doświadczonych wirtualnych asystentek, które działają i bardzo mi się to podoba, że to wsparcie jest udzielane. 

 

Jeśli ktoś mnie prosił o pomoc, to ja również pomagałam, bo wiem, jak to jest, kiedy się zaczyna, wiem, jak jest wtedy ciężko. Zdawałam sobie sprawę, że moja 2-minutowa szybka porada może komuś uratować zadanie przed zawaleniem. Widziałam, że jestem polecana na grupach, wskazywana przez wielu klientów jako dobra osoba do współpracy. Czułam, że bardziej zaistniałam w tym świecie wirtualnej asysty.

 

Chcę jeszcze podzielić się czymś, mimo że to nie jest pozytywne, i uważam, że nie ma co zamiatać pod dywan.

W pewnym momencie dano mi do zrozumienia, żeby za bardzo się "nie wychylać", i że skoro jestem na rynku tak krótko, to „co ja mogę umieć?”. Chcę powiedzieć, że takie dziwne feedbacki bardzo podcinają skrzydła. 

 

Osobom ambitnym, które mają odwagę, by “iść jak burza”, często są podcinane skrzydła.

 

Z jednej strony osoby cię zachwalają, że idziesz jak burza, dużo się uczysz, klienci cię polecają, czyli rozwijasz się. Nie chcesz stać w miejscu, masz jakiś pomysł na swoje produkty - ebooki, kursy. Dostajesz wiadomości typu: „Dorota, ty byś się super sprawdziła jako mentor”. 

A z drugiej strony po takim dziwnym feedbacku, tak sobie myślisz: chyba nie jestem tu jednak tak mile widziana. Chcę tu powiedzieć to, że osobom ambitnym, które mają odwagę, by “iść jak burza”, często są podcinane skrzydła.

 

Pamiętam, że jak zaczynałam wchodzić do świata wirtualnej asysty, patrzyłam na to wszystko z boku, to mi się wydawało, że tu jest tak różowo, tak pięknie, że tutaj się wszystkie WA wzajemnie wspierają.

 

Jednak jak tak głębiej weszłam, to okazało się, że jest tutaj tak samo, jak w każdej innej branży. 

 

Tak jak wszędzie, są problemy w relacjach międzyludzkich, nieprzyjemne sytuacje, podkradanie pomysłów, niemiłe wymiany zdań na forum, które wszyscy czytają, czy nawet podkradanie klientów.

 

Znam sytuacje kiedy, ktoś się chwali, z kim współpracuje, a potem się okazuje, że inna wirtualna asystentka pisze do tego klienta, że zrobi dokładnie to samo zadanie o 10-30 zł taniej.

 

Każda z nas ma prawo do zrobienia czegoś więcej, niż tylko praca dla klientów

 

Kiedyś miałam taki pomysł, aby napisać e-booka o tym, jak sobie radzę na rynku, jak dostawałam nowe zlecenia, chciałam opisać to co wiem, podzielić się moją wiedzą i wskazówkami. Byłam wtedy pełna energii, entuzjazmu i chciałam to przekazać właśnie w formie mojego produktu - e-booka. Jednak różne sytuacje, prywatne i zawodowe spowodowały, że ten pomysł nie wypalił.

 

Teraz widzę, że inne wirtualne asystentki jednak wychodzą ze swoimi produktami. I to mi się bardzo podoba, bo uważam, że każdy ma prawo robić to, na co ma ochotę, czy to jest wydanie e-booka, kursu, mentoringu czy warsztatów.

 

Każda z nas jest inna, każda ma inną historię, każda ma inną osobowość i inny temperament. Jednemu klientowi odpowiada osoba X, a drugiemu osoba Y. 

 

Tak, „siedzimy” wszystkie w tym świecie wirtualnej asysty, ale uważam, że nie jesteśmy dla siebie konkurencją (ja mam tylu klientów, że nie odbieram innych WA jako moje zagrożenie). 

 

Podkreślam, że każda z nas ma prawo do zrobienia czegoś więcej, niż tylko praca dla klientów. Ciągle mówi się o tym, że obecnie są czasy produktów cyfrowych. Możesz go raz stworzyć, wrzucić do sklepu i to będzie się sprzedawać. Po to się szkolimy i rozwijamy, by tworzyć również swoje produkty, które dla nas pracują.

Jak to się stało, że zdecydowałaś się na przekwalifikowanie zawodowe do wirtualnej asysty?

 

Moja historia wygląda tak, że przez 15 lat pracowałam w branży ubezpieczeniowej. Kiedy zaszłam w ciążę, pracodawca nie przedłużył mi umowy i zostałam bez pracy. Po urlopie macierzyńskim zaczęłam szukać pomysłu na siebie.

 

Zastanawiałam się: Co może robić mama po macierzyńskim na 1/2 etatu? - ponieważ miałam wtedy malutkie dziecko i nie chciałam wracać do pracy na cały dzień, tym bardziej że dojazdy zajmowały mi ok. 1,5h w jedną stronę. Nie wyobrażałam sobie, że wstaję o 5 rano, biegnę na pociąg, a potem o godzinie 17- 18 szybko odbieram dziecko z przedszkola, i że tak ma wyglądać moja codzienność. 

 

Na jednej z grup na Facebooku padł pomysł o wirtualnej asyście, więc zaczęłam interesować się tym tematem. To było tuż przed wybuchem pandemii, podjęłam wtedy decyzję, że chcę spróbować.

 

Mimo że na początku wszystko wydawało się czarną magią i przerażało mnie, byłam na tyle zdeterminowana, by nie wracać już do korporacji na etat. Od zawsze też marzyłam o własnej firmie i stwierdziłam, że teraz chcę się nauczyć jak być przedsiębiorcą.

 

Obiekcje, pytania, wyzwania.

 

Na początku przeczytałam e-booka i bardzo spodobał mi się profil tej pracy, chociaż nadal wiele rzeczy było dla mnie niejasnych. Pojęcia typu: hosting, domena czy landing page to była dla mnie czarna magia. Wszystko mi się myliło. Przerażał mnie ogrom wiedzy, którą muszę zgłębić i że to jest totalne przekwalifikowanie. Czy sobie poradzę?

 

Znalazłam w sieci mini- kurs e-mail dot. wirtualnej asysty, ale po nim wcale nie czułam się pewniej. 

Stwierdziłam, że by zacząć działać muszę otworzyć działalność gospodarczą, a ja wcale nie czuję się na siłach i boję się wyjść do klienta.

 

Poświęciłam więc bardzo dużo czasu na intensywną naukę, uczyłam się wirtualnej asysty, Wordpress, Canva, Mailerlite. Oglądałam dużo webinarów, szkoleń, by jak najwięcej się nauczyć, gdyż zdawałam sobie sprawę, że to jest bardzo duże przekwalifikowanie i że tego nie można zrobić w miesiąc lub dwa. Mając malutkie dziecko w domu, podczas wybuchu pandemii - warunki nie sprzyjały nauce.

 

Stwierdziłam, że mimo kursów potrzebuję wsparcia osoby, która już w tym środowisku działa.

 

Ukończyłam dwa kursy z wirtualnej asysty. Drugi kurs był dłuższy, 8-tygodniowy przygotowujący do zawodu. W międzyczasie robiłam inne kursy, zarówno płatne, jak i bezpłatne oraz webinary. Zachęcam do uczestnictwa webinarach, można wtedy bardzo dużo się dowiedzieć.

 

Jednak jak otworzyłam JDG to stwierdziłam, że (mimo wiedzy z kursów, wiedzy technicznej) potrzebuję wsparcia osoby, która już w tym środowisku działa. Zdecydowałam się wtedy na mentoring u Ciebie Ela, bo wiedziałam, że działasz długo i dobrze mnie pokierujesz, oraz że właściwie wprowadzisz mnie do świata wirtualnej asysty.

 

Jeśli pracujesz na etat i zmieniasz pracę, wchodzisz do nowego środowiska, to zawsze jest ktoś, ktoś, kto cię przyucza do tego nowego stanowiska. Ta osoba wdraża cię w nowe obowiązki, pilnuje i daje ci feedback, co robisz dobrze, a co nie. 

Natomiast tutaj było totalnie inaczej, bo ja sama zdobywałam tę wiedzę i ciężko mi było samej określić, czy ja już jestem gotowa do prawdziwej rozmowy z klientem, czy ja już jestem gotowa do zrobienia pierwszego zadania dla klienta?

 

W sieci znalazłam informacje o płatnych stażach z wirtualnej asysty. Ciekawiło mnie też, jak wygląda cały onboarding współpracy z klientem i procedury zlecania zadań, tak na żywym organizmie. Byłam zdeterminowana do tego stopnia, by płacić osobie, przy której mogłabym się uczyć i patrzeć jak ona pracuje. Jednak zdecydowałam, że najlepszy będzie jednak mentoring.


 

lub obejrzeć   👇

Moim gościem była Dorota Mroczek.

Zgodziła się odpowiedzieć na pytanie skąd pomysł na to, aby zostać wirtualną asystentką. 

 

 

Poznaj lepiej Dorotę:

Teraz jest mentorką dla przedsiębiorczych kobiet, które: 

  • chcą się przebranżowić na wirtualną asystentkę,
  • są wirtualnymi asystentkami i chcą skorzystać z mentoringu dla WA,  
  • chcą zacząć z biznesem online,
  • działają online, ale potrzebują mentora, osobę, która będzie obok i będzie wspierała
  • chcą wydać swój produkt cyfrowy.   

Dodatkowo niedawno zdała egzamin na Brand Managera.

 

 

Naszą rozmowę możesz posłuchać 👇

 

 

OBM Elżbieta Nieradko NIP: 5213641211

ul. Żurawia 6/12, lok. 766, 00-503 Warszawa

e-mail: elzbieta@nieradko.pl   |   rozmowa telefoniczna

 

 

@2010 - 2024 Copyright by Elżbieta Nieradko