Moim gościem była Kasia Gacek.
Zgodziła się odpowiedzieć na pytanie jak to się stało, że zdecydowała się na zmianę zawodu i skąd pomysł na wirtualną asystę.
Poznaj lepiej Kasię:
Z wykształcenia jest pedagogiem, muzykiem i rytmiczką. Jako wirtualna asystentka działa od czterech lat. Ukończyła studia podyplomowe Social Media & Content Marketing, gdzie poznała nowe trendy oraz obecne metody działania w zakresie Social Media.
Naszą rozmowę możesz posłuchać 👇
lub obejrzeć 👇
Jestem mamą, mam dwójkę dzieci i z góry zakładałam, że będę z nimi w domu, dopóki nie skończą trzeciego roku życia. To była moja świadoma decyzja. Byłam na umowie o pracę i na urlopie wychowawczym. Przyszedł czas, kiedy syn skończył 3 lata i co dalej.
Z zawodu jestem nauczycielka w przedszkolach, rytmiczką — muzykiem. Szukałam początkowo pracy lokalnie. Pochodzę z małego miasta, gdzie mamy niecałe 20 tys. mieszkańców, więc było kiepsko. Zarejestrowałam się jako osoba bezrobotna. Dostałam propozycje stażu, natomiast nic mnie nie zainteresowało i nie mogłam znaleźć pracy w zawodzie.
Pod koniec 2018, w okolicy listopada i grudnia trafiłam na portalu „Mamo pracuj” na webinar na temat wirtualnej asysty.
Przebranżowienie wzięło się z potrzeby bycia w domu. Syn co prawda poszedł do przedszkola, jednak wiadomo było, że dzieci często chorują.
W tym czasie mój mąż pracował za granicą, więc nie było szans — musiałam mieć elastyczny czas pracy. To był główny powód szukania innej ścieżki niż etat i praca w zawodzie.
Zaczęłam szukać, czym się zajmują asystentki i zestawiać z tym, co już umiem. Okazało się, że ja nic nie umiem. Pojawiła się obiekcja, że sobie nie poradzę.
Zaczęłam uczyć się Canvy. Stwierdziłam, że to nie jest takie trudne. Dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak WordPress. I tak krok po kroku szłam do przodu, zanim się zaangażowałam i ostatecznie zdecydowałam, że to jest to.
Webinar, o którym wspomniałam, reklamował kurs, który był dość drogi jak na moje możliwości. To była moja główna obiekcja — skąd wziąć 3 - 4 tysiące, żeby zapłacić za kurs. A może sobie bez tego kursu poradzę? To były takie moje wątpliwości.
W końcu się przekonałam do kursu. Stwierdziłam, że sprzedam samochód. Rzeczywiście tak było, że mieliśmy samochód, z którego nie korzystaliśmy. To była motywacja — sprzedam samochód, będę mieć pieniądze na kurs.
W jednym miejscu wszystko, czego potrzebujesz do skutecznego rozwoju w biznesie online!
Formuła: platforma subskrypcyjna - jak Netflix, tylko na wiedzy, którą tu zdobędziesz, możesz zarabiać
Jeśli marzysz o tym, aby pracować zdalnie, z dowolnego miejsca na świecie i zarabiać na kompetencjach cyfrowych, ta przestrzeń jest stworzona właśnie dla Ciebie!
Bez względu na to, czy dopiero zaczynasz swoją przygodę, czy chcesz podnieść swoje kompetencje na wyższy poziom – znajdziesz tu wszystko, czego potrzebujesz, aby rozwijać się w świecie cyfrowym i biznesowym.
Korzystasz ze wsparcia w zakresie, w którym tego potrzebujesz - tak długo jak tego potrzebujesz. Ty decydujesz ile mojego wsparcia potrzebujesz!
Czekają na Ciebie:
Nagrania szkoleń z różnych obszarów: back office, social media, sprzedaż, podcasty, vlogi, blogi, strony internetowe, webinary, newslettery, e-booki.
Co miesiąc nowe szkolenie tematyczne - najbliższe we wrześniu o AI ;)
2 razy w miesiącu spotkania na Q&A (sobota i piatek) - na żywo
4 razy w miesiącu CoWorking - na żywo, wspólna praca i omawianie wyzwań (wtorki lub środy)
średnio w miesiącu widzimy się ok. 20 godzin ;)
Bardzo się bałam, czy w ogóle znajdę klientów.
Takie też było pierwsze wrażenie mojej rodziny, głównie moich rodziców, którzy pytali „Kto ci w tym internecie za to zapłaci?”. To była główna obiekcja, którą bardzo szybko zbiłam.
Dowiadywanie się, szukanie odpowiedzi na pytania osób takich jak ja, które dopiero wchodzą w ten zawód, jeszcze bardziej mnie wdrażały w to, co wirtualne asystentki tak naprawdę robią.
Ja korzystałam z kursu Future Collars. Kurs trwał kilka miesięcy. Mieliśmy codzienny kontakt z mentorem, codzienne zadania, uczyliśmy się kolejnych narzędzi.
Były to głównie wieczorowe spotkania, więc bardzo pomagało w organizacji czasu z dziećmi. Kiedy one kładły się spać, ja miałam godzinę czy dwie, żeby się czegoś nauczyć.
To płatne wsparcie dało mi bardzo dużo i mocno wystartowałam. Pojawiło się przekonanie, że skoro się zdecydowałam i zapłaciłam, to będę to robić.
Gdyby nie ten kurs, ciężko byłoby mi się wybić i zacząć jeszcze bardziej się rozwijać.
WordPress uczyłam się trochę z kursu, trochę z YouTube. Robiłam swoją stronę, jak coś mi nie wyszło, to szukałam rozwiązania.
Materiały na YouTube to nieskończone źródło wiedzy po polsku i po angielsku.
Choć muszę przyznać, że mój angielski jest tragiczny, to kursy z WordPress pokazywały, co klikają na ekranie, więc WP uczyłam się z darmowych materiałów.
Miałam kurs SEO od Oli Gościniak, tu też kupiłam książkę. Bardzo fajne materiały, napisane dostępnym językiem.
Korzystałam jeszcze z materiałów od Marty Idczak, były to kursy z Canva i "Od lead magnetu do sprzedaży". To są bardzo wartościowe materiały.
Brałam też udział w przeróżnych darmowych szkoleniach.
Miałam takie poczucie, że zainwestowałam w siebie i taka inwestycja musi się zwrócić. Najpierw muszę zacząć zarabiać, by kupować kolejne kursy. Jednak kiedy zaczęłam zarabiać, to się okazało, że nie mam już czasu na kursy.
Pierwsza klientka napisała do mnie na Facebooku. Założyłam działalność 8 maja, a 7 maja ona napisała ogłoszenie na Facebooku na grupie dla wirtualnych asystentek. Byłam chyba drugą osobą, która skomentowała jej wpis, a ona od razu do mnie napisała i już 8.05 byłyśmy umówione na telefon.
Zatrzymałam się na parkingu w samochodzie, ponieważ miałam iść do banku założyć działalność, to ona do mnie zadzwoniła. I ja będąc w tym samochodzie, gdzieś na kolanie pisałam, co ona właściwie ode mnie chce.
Ten obrazek pamiętam do dzisiaj. Współpracowałyśmy ze sobą ponad rok. Było to głównie pisanie postów na Facebooku, na Instagramie, publikacja, robienie grafik, potem doszedł copywriting, pisanie tekstów specjalistycznych. Bardzo fajnie wspominam tę współpracę.
Na początku mojej działalności, jak udało mi się pozyskać klienta to robiłam u niego wszystko, czyli kto, czego i gdzie potrzebował.
Natomiast przy pierwszej współpracy doszłam do wniosku, że ja nienawidzę pisać. Zawsze copywriting był zadaniem, które zostawiałam na ostatnią chwilę, męczyłam się z tymi artykułami. Stwierdziłam, że ja się do tego nie nadaję. Więc to była pierwsza rzecz, która wyleciała z oferty.
Potem wywaliłam concierge, w zasadzie się tym nigdy nie zajmowałam. Nigdy nawet nie dostałam zapytania w tej dziedzinie. Więc stwierdziłam, że idę w inną stronę.
Jak zaczęła się pandemia, to byłam mocno skupiona na WordPressie i na sklepach internetowych. Chwilę wcześniej, w zasadzie w pandemii skończyłam studia podyplomowe z social mediów na AGH. Bardzo fajni ludzie. Nawiązałam nowe kontakty. Natomiast po tym stwierdziłam, że social media nie do końca są czymś, co ja lubię. Tych klientów, których mam do tej pory i prowadzę im social media, robię to, bo mamy umowy i jesteśmy w to wdrożeni. W nowych współpracach nie podejmuję się już działań w obrębie social media.
Doszłam do wniosku, że będę taką typowo techniczną wirtualną asystentką i zajmuję się landingami, newsletterami, WordPressem, e-sklepami i koniec.
Wiadomo, że inne stawki są za social media, copywriting a inne za sprawy techniczne. Więc jak już padła ta decyzja, że zmieniam ofertę, to też od razu stawki poszły do góry.
Myślę, że jeden błąd bardzo się za mną ciągnie, to jest brak asertywności i zgadzanie się na wszystko.
Brak z góry określonego kodeksu pracy. To też było związanie z moim zachłyśnięciem się tą wirtualną asystą. Jak już ktoś się znajdzie, kto mi zapłaci, to wszystko zrobię, będę taką dobrą ciocią, wszystkim pomogę.
Natomiast ludzie są bardzo różni.
Jedni to przyjęli z wdzięcznością, rzeczywiście super współprace z tego wyniknęły. Inni to po prostu wykorzystali. Pisali do mnie o 23, że coś muszą mieć na już na social mediach, albo ktoś pisał, że coś nie działa.
Nagle zauważyłam, że ta praca wchodzi z butami w moje życie prywatne, czy to była szósta rano, czy północ. Tacy ludzie, niemający ustalonych zasad współpracy myślą, że ty pracujesz 24 godziny na dobę. Myślą, że to jest takie naturalne, że jesteś zawsze pod ręką.
Zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Jest potem bardzo ciężko, żeby się odkręcić z takiej relacji. Myślę, że dużo łatwiej jest ustalić te zasady na początku niż później domagać się, aby nie dzwoniono do mnie po 16:00.
To był mój największy błąd, który do dzisiaj się za mną ciągnie. A tę działalność mam już 2,5 roku.
Myślę, że przełomem była dla mnie pandemia, jeśli chodzi o rozwój firmy. To był pierwszy miesiąc, kiedy zarobiłam pięciocyfrową kwotę, i to był dla mnie szok, bo w życiu się nie spodziewałam, że można tyle zarabiać. Nauczyciel zarabia 2 - 3 tysiące. Pandemia to był olbrzymi skok zapotrzebowania na strony internetowe, na zapisy na wszelakie szkolenia, na webinary, wszystko w przeciągu 2- 3 tygodni zaczęło się dziać.
Miałam taki czas, że nie było mnie cały dzień. Od rana do nocy non stop praca, non stop nowi klienci. To też był taki moment, kiedy ja poczułam, że to jest rzeczywiście moja praca i jest jej za dużo. Wcześniej byłam w stanie zrobić sobie plan z dnia na dzień, zaplanować sobie wolny dzień. Po marcu 2020 roku nie było szans w ogóle. Był to przełomowy moment dla rozwoju firmy. Natomiast wakacje tak mocno mi dały w kość, że myślałam, że więcej pracy już nie można mieć. Przystopowałam z nowymi klientami. Stwierdziłam, że nie przyjmuję nikogo. Nie będę wszystkim na świecie pomagać, bo po prostu się nie da.
Poprzednie wakacje jakoś sobie zorganizowałam, mieliśmy 3 tygodnie wolnego, normalnie urlop, wyjazd itd. W te wakacje to nie wyszło. Stwierdziłam, że praca tu nie może rządzić, że ja jednak ustalam plan. Trochę trzeba było siebie przystopować. Od tego czasu mam tych klientów, których mam. Jeśli ktoś gdzieś mnie poleca, to daję terminy. Jeśli komuś pasuje poczekać, to ok, ale staram się stopować z pracą.
Myślę, że wakacje to były liczne chwile zwątpienia. Może to pora na ponowne przebranżowienie się, że może całkiem pozbędę się wszystkich klientów, że zacznę robić tylko strony internetowe. I znowu problem, czy ja znajdę klientów tylko na strony internetowe, to są jednak takie projekty pojedyncze, gdzieś tam obsługa się ciągnie. To już zupełnie inne wynagrodzenie. Stwierdziłam, że dopiero co się przebranżowiłam, więc tak na razie tu zostaję.
Trzeba wierzyć w to, co chce się robić. Trzeba sprawdzić, co potrafisz i do czego się nadajesz. Zrobić sobie głęboką analizę. Jeśli już jesteś zdecydowana, to nic cię nie rusza. Ani rodzina, która gdzieś ci ględzi, ani brak finansów, ani brak czasu, ani dzieci. Bo zawsze się znajdzie jakiś moment, jakaś godzina dla siebie, którą można poświęcić na rozwój, codziennie czegokolwiek się nauczyć.
Bardzo ważna jest pewność siebie. Myśleć “ja robię swoje, ja wam pokażę i zobaczycie, że znajdę klienta”.
Nie warto patrzeć na to, że ktoś ma stawkę mniejszą czy większą, że ktoś już jest dwa lata na rynku, a ja dopiero zaczynam. Kiedy ja zaczynałam, też były już wirtualne asystentki, które już były po parę lat na rynku.
Trzeba się pokazywać, poznawać odpowiednich ludzi i robić swoje. Nie siedzieć w kąciku i płakać, tylko iść do przodu.
Kiedy byłam zarejestrowana w Urzędzie Pracy, starałam się o dotację, złożyłam wszystkie dokumenty, wszystko było super. A jednak mój wniosek został odrzucony. Urzędnicy nie słyszeli o takim zawodzie i uznali, że to ryzykowna działalność. To mnie jeszcze bardziej zmotywowało i kilka dni później założyłam działalność. Nieraz sobie myślę, że pójdę do tych Pań w urzędzie, pokażę im moje przychody i powiem: “A widzicie!”.
Jest mnóstwo pracy, tylko trzeba znaleźć odpowiednich klientów.
Chcesz zostać w kontakcie z ......?
Mam wiedzę i doświadczenie, aby pomóc Ci w skutecznym rozpoczęciu i skalowaniu działań w wirtualnej asyście.
Jeśli chcesz zobaczyć opinie o współpracy ze mną -KLIKNIJ TU.
Zobacz poniżej jak mogę Ci pomóc:
OBM Elżbieta Nieradko NIP: 5213641211
ul. Żurawia 6/12, lok. 766, 00-503 Warszawa
e-mail: elzbieta@nieradko.pl | rozmowa telefoniczna
@2010 - 2024 Copyright by Elżbieta Nieradko