Moim gościem była Michalina Ossowska.
Zgodziła się odpowiedzieć na pytanie jak wyglądały jej początki pracy jako wirtualnej asystentki.
Poznaj lepiej Michalinę:
Project manager, office manager. W 2020 roku zaczynała jako wirtualna asystentka a obecnie prowadzi własną agencję zapewniając zdalne wsparcie klientom korzystającym z jej usług.
Naszą rozmowę możesz posłuchać 👇
lub obejrzeć 👇
Całe życie pracowałam jako asystentka albo jak manager. Poza tym, że lubiłam swoją pracę, to irytowała mnie zależność od decyzji mojego pracodawcy. Denerwowały mnie też kwestie dojazdowe. Jeśli chciałam mieć lepiej płatną pracę, to musiałam dojeżdżać. Jak później pracowałam w korporacji, to miałam dziennie do przejechania 60 km. Gdy urodziłam pierwszą córkę, to stwierdziłam, że te dojazdy mnie wykończą.
Trafiłam na artykuł o wirtualnej asyście. To było w 2018/2019 roku. Wtedy wirtualna asysta to była enigma. Nikt nic za bardzo o tym nie wiedział.
Byłam właśnie na macierzyńskim, a może już w kolejnej ciąży? Stwierdziłam, że wykorzystam ten czas i się przekwalifikowałam ze stacjonarnej asystentki i managera na wirtualną asystentkę.
Będę pracować tyle, co na etacie i zarabiać grube pieniądze. Takie było moje założenie, gdy nie wiedziałam jak to naprawdę wygląda. Po przepracowaniu dwóch lat w zawodzie jako wirtualna asystentka stwierdzam, że tak się nie da.
Nie da się pracować 8 godzin dla klienta i zarabiać grube pieniądze. To znaczy, da się zarabiać pieniądze. To jest niepodważalne. Natomiast nie da się pracować ciągiem 8 godzin.
To jest też powód, dlaczego często firmy nawiązują współpracę z wirtualnymi asystentkami, a nie stacjonarnymi. Nie potrzebują asystentki na całe 8 godzin i wiedzą, że pracę można wykonać dużo szybciej, nie zatrudniając na etat.
Jak się pojawiła pandemia, to wszyscy przerzucili się na wirtualny świat i nagle się zrobił „boom” i pojawiła się bardzo dużo konkurencja. Jestem jednak zadowolona z tego, że wybrałam ten zawód i w dalszym ciągu uważam, że to jest właśnie ścieżka, którą chcę iść i która mnie rozwija.
Przed pandemią, moja wizja była taka, że będę pracowała za granicą. Planowałam na listopad, grudzień i styczeń, kiedy u nas jest smog, wyjeżdżać na Kanary i pracować zdalnie. Tak też robiliśmy. Nie pracowałam wtedy zdalnie, ale gromadziłam urlop na etacie, żeby tylko mieć 4-5 tygodni ciągiem, żeby móc wyjechać za granicę.
Jednak gdy pojawiła się pandemia zamknęli nam granicę, więc pracuję zdalnie. Jednak nie miałam jeszcze przyjemności pracowania z laptopem na plaży. Mam nadzieję, że w tym roku się uda.
Na początku zapisałam się do wszystkich możliwych wirtualnych grup na Facebooku i wspierałam się doświadczeniem osób, które się tam wypowiadały. Później zapisałam się na newslettery. Z niektórych korzystam bardziej, z niektórych mniej. Miałam możliwość skorzystania z kilku kursów, które były jako pierwsze testujące i bezpłatne.
Pomimo mojego doświadczenia jako asystentka czy manager i pomimo mojego doświadczenia posiadania wcześniej własnej działalności gospodarczej te kursy mi dużo wyjaśniły.
Pomogły mi i ułożyły wiedzę, którą miałam, natomiast nie umiałam z niej skorzysta. Skorzystałam też z dofinansowanie z Unii Europejskiej. Mimo że rozliczenie dotacji unijnej i bawienie się z tymi papierkami jest strasznie męczące, wręcz irytujące, to gra jest warta świeczki. Mówimy tutaj o kwocie około 50 tysięcy. Więc mieć 50 tysięcy na sprzęt, na programy itd., a nie mieć — to jest o co walczyć.
W jednym miejscu wszystko, czego potrzebujesz do skutecznego rozwoju w biznesie online!
Formuła: platforma subskrypcyjna - jak Netflix, tylko na wiedzy, którą tu zdobędziesz, możesz zarabiać
Jeśli marzysz o tym, aby pracować zdalnie, z dowolnego miejsca na świecie i zarabiać na kompetencjach cyfrowych, ta przestrzeń jest stworzona właśnie dla Ciebie!
Bez względu na to, czy dopiero zaczynasz swoją przygodę, czy chcesz podnieść swoje kompetencje na wyższy poziom – znajdziesz tu wszystko, czego potrzebujesz, aby rozwijać się w świecie cyfrowym i biznesowym.
Korzystasz ze wsparcia w zakresie, w którym tego potrzebujesz - tak długo jak tego potrzebujesz. Ty decydujesz ile mojego wsparcia potrzebujesz!
Czekają na Ciebie:
Nagrania szkoleń z różnych obszarów: back office, social media, sprzedaż, podcasty, vlogi, blogi, strony internetowe, webinary, newslettery, e-booki.
Co miesiąc nowe szkolenie tematyczne - najbliższe we wrześniu o AI ;)
2 razy w miesiącu spotkania na Q&A (sobota i piatek) - na żywo
4 razy w miesiącu CoWorking - na żywo, wspólna praca i omawianie wyzwań (wtorki lub środy)
średnio w miesiącu widzimy się ok. 20 godzin ;)
Pierwszą współpracę rozpoczęłam w styczniu 2019 roku. To była współpraca ze szkołą językową i współpracuję z nimi do dnia dzisiejszego. Nasze droga była wyboista, bo na początku super się dogadywałyśmy, przeszłyśmy też na „ty" i ta relacja naprawę była fajna. Natomiast w pewnym momencie ja zaczęłam się skupiać też na innych klientach, ponieważ chciałam się dalej rozwijać. Ta klientka jednak chciała, żeby to była praca na wyłączność, pomimo, że pracowałam dla niej około 20 godzin w miesiącu. Udało nam się dojść do porozumienia.
W międzyczasie ona też zatrudniła jeszcze jedną asystentkę, która była w stanie robić to, czego ja nie jestem. A ja nie jestem w stanie pracować po godzinie 16.00. Przynajmniej nie w takim wymiarze, w jakim wymaga szkoła językowa i kontakt z klientem czy nadzór lekcji. Jednak do dnia dzisiejszego współpracujemy.
Gdy córka młodsza poszła do żłobka, to zdecydowałam się na dalszy rozwój i wysłałam tysiące maili, tysiące ofert. Odpowiadałam na wszystkie zapytania na Facebooku, na wszystkie ogłoszenia. Zawsze starałam się tę ofertę dopasować, ale nie było odzewu. Później stwierdziłam, że zacznę komentować w grupach przedsiębiorców, typu „biznesy 2.0” czy „przedsiębiorcze kobiety”. Tam, gdzie były zapytania, starałam się wchodzić w rolę eksperta i doradzić z dopiskiem: „A jeżeli masz ochotę, to zapraszam do kontaktu”. Nienachalnie, tylko z wyborem. Dzięki temu przyszło do mnie trzech klientów znikąd. Po prostu. I to wszystkich 3 przyszło do mnie w odstępie 2 dni. Pojawiły się kolejne nowe współprace i firma idzie do przodu. Zarabiam już w tej chwili, a to jest najważniejsze.
Od początku mówiłam, że nie będę zajmować się social mediami. Kurs Biznes Ninja, to nie były moje tematy. Oczywiście mogę odpowiadać na pytania czy na komentarze. Mogę odpowiadać na wiadomości na czacie, odpowiadać na telefony itd. Natomiast samo stricte postowanie — nie. I trzymam się tego, chociaż się tym zajmuję, ale nie personalnie, więc w pewnym sensie moja oferta się nie zmieniła. Mój zakres działań się nie zmienił. Jestem typem takiej stacjonarnej asystentki czy managera, który ogarnia biznes i jest tą prawą ręką. Natomiast mój wachlarz działań poszerzył się o współpracowników. Oferuję też dodatkowe rzeczy — grafikę, budowanie strony internetowej, prowadzenie social mediów i pisanie postów czy copywriting. To są rzeczy, o które moja oferta się poszerzyła, natomiast ja tego nie robię, tylko nadzoruję i zlecam.
Nauczyłam się słuchać bardziej swojej intuicji i nie brać każdej oferty, i nie współpracować z każdym klientem. Czasami gra nie jest warta świeczki. Nauczyłam się też, że to, co jest na papierze, jest święte. Papier przyjmie wszystko.
Z kolei rozmowę telefoniczną nie zawsze można nagrać. Dlatego ustalenia telefoniczne nie są widoczne. Miałam taką sytuację, że klient mi nie płacił. Prosiłam, a on za każdym razem mówił: „Ależ Michalino! Oczywiście, ja Ci to dzisiaj przeleję!" No i tak przez 3-4 tygodnie.
Chodzi też o to, żeby ten klient szanował mnie i moją pracę.
Jeżeli mi nie płaci w terminie, to znaczy, że nie traktuje mnie poważnie i nie jesteśmy na jednym poziomie. Tego nie chcę.
Klient, z którym miałam problem z tą płatnością, w dalszym ciągu z nim pracuję. Podniosłam stawkę i oprócz tego zrobiłam płatność „przed”. Jeżeli nie mam pieniędzy na koncie, to nie pracuję. To jest rozwiązanie. Wydaje mi się, że to jest w naszych głowach: „Bo ten klient na pewno nie będzie chciał ze mną współpracować, bo musi zapłacić z góry". On i tak to musi zapłacić. Wychodzi na jedno.
Owszem, wyszłam ze stawką 40 zł na godzinę. Widziałam, że są asystentki, które oferują 15 czy 20 złotych za godzinę. Zrobiłam research i nie, moje 40 złotych nie było bardzo wysoką stawką — nie za moje umiejętności, nie za moje doświadczenie i nie za moją wiedzę. Zdecydowanie ta stawka była za niska. Nie muszę się bawić z pojedynczymi projektami. Dobrze trafiłam, bo mam klientów długodystansowych. Podtrzymujemy relacje, choć pojawiają się różne konflikty, ale wypracowujemy je i idziemy do przodu.
Kiedy pojawiło mi się tych 3 klientów znikąd, to był moment przełomowy. Było takie: „Wow! Ale jestem dobra!
Przyszli do mnie, nie musiałam się starać!”. To było takie mega budujące i bardzo fajnie się czułam, że nie musiałam zabiegać o tego klienta, tylko klient przyszedł sam. To było zdecydowanie jednym z fajniejszych doświadczeń.
Kolejnym fajnym doświadczeniem było, to kiedy złożyłam ofertę na copywriting. Nigdy nie miałam doświadczenia z zakresu z copywritingu. Natomiast zobaczyłam, że jest ogłoszenie z copywritingu na bardzo fajną stawkę. Jak sobie przeliczyłam to wszystko, to doszłam do wniosku, że tu można zarobić. Stwierdziłam, że najpierw się zgłoszę, a później będę się martwić. W międzyczasie zaczęłam szukać copywriterki i znalazłam. To zlecenie mam do dnia dzisiejszego, dzięki temu, że złożyłam swoją ofertę, mimo że wydawało mi się, że nie mam ani doświadczenia, ani zaplecza, ani nic.
I właśnie to podejście: „Spróbuję, co mi szkodzi?” — spowodowało, że moja firma się rozwija. Ja na tym zarabiam, copywriterka na tym zarabia i jest super.
Negatywnym doświadczeniem było, gdy klient, którego bardzo szanowałam, lubiłam i współpracowało mi się z nim mega, nie zapłacił mi faktury w terminie.
Ale jak to? Jak to ktoś może mnie oszukiwać? Przecież ja tu z sercem na dłoni, czasem wypruwam z siebie flaki. Jak trzeba było, to robiłam po nocach, byle wziąć i się wykazać, a on mi nie płaci w terminie? No ale jak?
Że trzeba zadbać przede wszystkim o siebie.
Moje chwile zwątpienia, były w momencie kiedy pojawiła się pandemia. Był wysyp tysiąca różnych ofert wirtualnych asystentek, które traktują wirtualną asystę jako coś dodatkowego, czyli „Mam stałą pracę, a wirtualnie coś zrobię za 15 złotych czy 20 złotych za godzinę”. Wtedy miałam duży dyskomfort. Myślałam, że ciężko będzie się przebić ze swoją ofertą.
Jestem dosyć pewna siebie, ale mam też bardzo dużo wątpliwości, które nie zawsze pokazuję. Wewnętrznie to mnie gryzło, że nie dam rady. Jak ja nie dam rady w moim cudownym, wymarzonym zawodzie? Stwierdziłam, że nie będę odpisywać na te tysiące zapytań, gdzie jak np. jest jakaś oferta, to tam jest 30 ofert „Wysłałam ofertę". Przestałam na to odpowiadać, bo to jest strasznie demotywujące. Nad każdą ofertą spędzałam przynajmniej 40-30 minut, żeby dopasować ją do danego ogłoszenia. A później nawet ani dziękuję, ani nic, tylko zero odpowiedzi.
To demotywujące, więc zmieniłam tę strategię na marketing szeptany i pojawianie się w roli eksperta, żeby zbudować swój autorytet.
Dla mnie wirtualna asysta to nie dodatkowa praca, dla mnie to było po prostu spełnienie marzeń. Natomiast, to o czym warto pamiętać, to każde marzenie ma swoje koszty. To nie jest tak, że jeżeli pracuję i robię to, co kocham, to nic mnie to nie kosztuje. Wszystko kosztuje. To jest biznes i każdy biznes ma swoje koszty, więc zawsze warto wziąć to pod uwagę. To nie jest takie zero jedynkowe.
W każdym biznesie przede wszystkim należy dbać o siebie. Jeżeli nie zadba się o siebie, to nie ma jak później zadbać o klienta i jego dobro i o jego sprawy. Warto o tym pamiętać, żeby mieć czas dla siebie, dla swojego biznesu, dla swojego rozwoju. Dbanie o sieć kontaktów, nie tylko tych biznesowych, pod kątem, że klient ciebie zatrudni, ale też pod kątem takim, że ktoś Cię może wesprzeć.
Warto pamiętać też o innych, ale przede wszystkim patrzeć przez pryzmat swojego biznesu i tego co dla mnie będzie dobre.
Chcesz zostać w kontakcie z Michaliną?
Mam wiedzę i doświadczenie, aby pomóc Ci w skutecznym rozpoczęciu i skalowaniu działań w wirtualnej asyście.
Jeśli chcesz zobaczyć opinie o współpracy ze mną - KLIKNIJ TU
Zobacz poniżej jak mogę Ci pomóc:
OBM Elżbieta Nieradko NIP: 5213641211
ul. Żurawia 6/12, lok. 766, 00-503 Warszawa
e-mail: elzbieta@nieradko.pl | rozmowa telefoniczna
@2010 - 2024 Copyright by Elżbieta Nieradko