Mam wiedzę i doświadczenie, aby pomóc Ci w skutecznym rozpoczęciu i skalowaniu działań w wirtualnej asyście.
Jeśli chcesz zobaczyć opinie o współpracy ze mną - kliknij tu.
Zobacz poniżej jak mogę Ci pomóc:
Ela Nieradko: Czy możesz nam powiedzieć, jak to się stało, że zdecydowałaś się na przekwalifikowanie zawodowe?
Agnieszka Cieślik: Myśl o tym, żeby coś zmienić i zacząć robić coś na własny rachunek kiełkowała we mnie od kilku lat. Praca na etacie była na tyle absorbująca, że nie zdecydowałam się na jakieś działania, nie miałam imperatywu, by cokolwiek zmienić. Takim pierwszym momentem, kiedy pomyślałam o zawodzie wirtualnej asystenty był wywiad Joanny Glogazy — słynnej blogerki, której bloga czytałam. Ona miała taki cykl — zawodowe dziewczyny. Na początki 2019 roku był wywiad z jej wirtualną asystentką. To było takie wow dla mnie, że ktoś może się czymś takim zajmować, że to jest zawód. Fajnie brzmiało, to o czym ta dziewczyna opowiadała, o tym, czym się zajmuje. Wtedy nie miałam na to przestrzeni, moje najmłodsze dzieci były za małe. Dokładnie rok później, można powiedzieć, że idealnie wszystko się zbiegło z lockdownem wiosną 2020, kiedy byłam już po przeprowadzce i z dziećmi na głowie. Zrobiła mi się przestrzeń, dzieci były już w przedszkolu i musiałam podjąć decyzję, co dalej, czy wracam na etat do starej firmy, czy szukam czegoś nowego. Stwierdziłam, że to jest ten moment, żeby sprawdzić, czy jestem w stanie działać na swoim. Zaczęły się schody, bo wiadomo, że wirtualna asysta to duży research i ilość różnej wiedzy, która jest tak przytłaczająca na początku, zwłaszcza jeśli się nie pracowało w branży marketingu, tematów online. Ja się zajmowałam zupełnie czym innym. Pojęcia typu: landing page, lead magnet, freebie, były dla mnie kompletnie nieznane. Dla mnie pierwszą pracą był właśnie research. Podobało mi się to, było to dla mnie takie świeże i intrygujące.
Potem, takim sygnałem była Twoja konferencja, która dała mi dużo do myślenia. Stwierdziłam, że trzeba spróbować.
Takim momentem, kiedy wiedziałam, że to jest to — był zakup kursu WordPress. WordPress się wszędzie przewijał, że trzeba go umieć, żeby zrobić swoją stronę, jako taką swoją bazę. Jak już zrobiłam przelew, powiedziałam no dobra, to trzeba się za to zabrać. I tak mi właściwie minęła ta wiosna i lato na researchu, na pobieraniu wszystkiego, co się dało. To było straszne, w którymś momencie było tego tak dużo, że kompletnie nie potrafiłam się w tym ogarnąć. Nie miałam wiedzy i wyczucia, co będzie mi faktycznie potrzebne, z czego skorzystać, co mi się przyda, bo wiadomo, że wirtualna asysta niejedno ma imię. To było, tak się brzydko mówi „ćpanie wiedzy”, mam coś takiego za sobą, nie polecam. W ramach porządkowania mojego pięknego chaosu, w którym się trochę zagubiłam, trafiłam do Ciebie. To był taki pierwszy moment, kiedy straciłam motywację. Poczułam się przytłoczona ilością opcji i to mnie zatrzymało. Po drodze robiłam jakiś kurs mailowy. Korzystałam z różnych materiałów, ale stwierdziłam, że taka relacyjna rzecz, jak mentoring, bardziej pomoże poukładać to pod kątem indywidualnym. Ktoś spojrzy z lotu ptaka na moje kompetencje i pomysły, trochę je wytonuje.
EN: Jeśli mam byś szczera, śmieję się z tego ćpania wiedzy. Poza tym od Ciebie pożyczyłam i szerzę dalej hasło „dysk hańby”, bo to też jest takie specyficzne dla naszej branży, że mamy pewne materiały, które kiedyś pozyskałyśmy z różnych źródeł i one sobie leżą i czekają na odpowiednią okazję.
AC: Myślę, że taka okazja nadejdzie, kiedy komputer odmówi współpracy. Będzie się trzeba przyjrzeć jego zawartości i okaże się, że mam tu fajne rzeczy.
EN: Czy możesz nam powiedzieć, jakie miałaś na początku obiekcje? Jakieś pytania, czy wyzwania?
AC: Myślę, że fakt wejścia w zupełnie nową sferę, branżę, tematykę, był z jednej strony odświeżający, ciekawy i dający kopa i motywacji.
To nie było wystarczające, bo nie ukrywam, że były momenty, że nie rozumiałam, co czytam. Wejście w to i zyskanie wiedzy było na początku największym wyzwaniem. Z perspektywy czasu patrzę pobłażliwie na moje niektóre przemyślenia. Wydawało mi się, że najważniejsza jest właśnie ta twarda wiedza. Programy, czy umiejętność obsługi narzędzi, które będą potrzebne — teraz wiem, że tego można po prostu się nauczyć. Kluczowe, zwłaszcza jeśli się pracowało na etacie, a ja pracowałam przez kilkanaście lat na etacie, jest faktyczne wejście „w buty” przedsiębiorcy. Z tym miałam największy problem, nie tyle z organizacją mojej pracy w ciągu dnia, z założenia jestem dosyć poukładana i nie mam problemu z nadawaniem priorytetu. Praca wirtualnej asysty to nie jest tylko wykonywanie pracy dla klienta. Jest jeszcze cała otoczka, pozyskanie klienta i jego obsługa. Tych działań jest bardzo dużo. Też trzeba sobie zdawać sprawę, że to będzie też moje zadanie, nie tylko to, że ja siadam, włączam Toggla i piszę, również to, że muszę zadbać o całą sferę przedsiębiorczą. Na początku nie zdawałam sobie do końca sprawy, że będę musiała tę optykę zmienić z pracownika na współpracownika, partnera. To było takie moje małe zderzenie, z tym że to inne myślenie, będzie mi niezbędne.
I myślę, takie wyjście ze strefy komfortu, jakim jest pokazanie się światu. Polecam tu Elę, która świetnie motywuje i wyznacza zadania. Miałam za zadanie odpalić moją stronę internetową, do której nie byłam oczywiście przekonana i pewnie, gdyby nie Ela to bym jej nie miała przez kolejne pół roku, zupełnie niepotrzebnie. Ela dała deadline, strona poszła w świat, tak samo, jak fanpage na Facebooku i konto na Instagramie. To też zależy od osobowości, to było dla mnie ważny moment i trochę stresujący. Pokazanie się, że zajmuję się tym, zmieniłam swoją ścieżkę, to też jest takie poddanie się ocenie. Wiadomo, że nie jestem osobą, do której będzie ktoś pisał, że mam nie takie zdjęcie na stronie. Nie o to chodzi. Gdzieś tam podświadomie jest taki opór, że trochę się pokazujemy i może to być różnie odebrane.
EN: Wspominałaś już o tym, bo mówiłaś już o kursie z WordPress, o mentoringu. Czy korzystałaś jeszcze z innego wsparcia? Tu mam na myśli i źródła płatne, i bezpłatne.
AC: Tak, robiłam bezpłatne kursy, na przykład o SEO, to takie fajne podstawy. Tu akurat polecam „Liczy się content” na sam początek ta wiedza bardzo mi się przydała, żeby wejść w sam początek tego tematu, bo fajny jest ten kurs mailowy, to polecam. Też taki kurs, ale był płatny od Ani Kaweckiej mailowy, to też była fajna pigułka. Wiem, że ona zmienia teraz tę ofertę, jednak to wtedy też mi pomogło się poukładać, o wielu narzędziach tam mówiła. Było to takie skrótowe i dawało już pewny pogląd. Była to wiedza uporządkowana, co powinnam sprawdzić i zweryfikować.
EN: Pamiętasz, jak nawiązałaś swoje pierwsze współprace i czego one dotyczyły?
AC: Tak, moja pierwsza współpraca, taka zupełnie pierwsza, trwa do tej pory. Po opublikowaniu fanpage odezwała się do mnie znajoma, która prowadzi salon urody i byłam jej klientką. Tak nam się dobrze gadało na tych spotkaniach, że zostałyśmy znajomymi na Facebooku. I właśnie ona się do mnie odezwała z takim tematem, że podpisała umowę na wykonanie strony internetowej. Tam były różne tematy połączone z hostingiem, różne wytyczne jak ta strona ma wyglądać, ale trzeba było ten projekt poprowadzić. Przede wszystkim trzeba było zaplanować zawartość, zgodnie z ramami, w których można byłoby się poruszać. Dobrać zdjęcia, ogarnąć całość tematu. Moja pierwotna wersja strony wyglądała troszeczkę inaczej niż teraz, ale jej się spodobała, że jest taka poukładana i tak zaczęłyśmy działać. Ja jej ten projekt poukładałam, zaprojektowałam, pościągałam dane, przygotowałam materiały w ten sposób, że ta firma zewnętrzna mogła działać. Pilnowałam panów z terminami, bo różnie to wyglądało z ich strony. Niemniej jednak strona powstała. Ja byłam z niej zadowolona, bo na tyle, ile się dało z tej średniej umowy wycisnąć, to wycisnęłyśmy z niej wszystko. Klaudia była bardzo zadowolona, po tym pierwszym projekcie stwierdziła, że ona potrzebuje kogoś takiego jak ja, kto będzie ją wspierać w aktualizowaniu strony internetowej, bo u niej też dużo się dzieje i oferta często się zmienia, nowe maszyny to i trzeba o tym klientki informować, i też w prowadzeniu mediów społecznościowych. Do tej pory tak działam, jakiś research się pojawił w międzyczasie, jakaś rekrutacja, trzon działania mamy stały.
EN: A czy na przestrzeni tego czasu, od którego weszłaś na współpracę zdalną z klientami, Twoja oferta w jakiś sposób się zmieniła? Coś z niej usunęłaś? Coś dodałaś?
AC: Z pewnością dodałam. W miarę rozwoju moich umiejętności i takiego praktycznego zastosowania tych umiejętności to trochę rozszerzyłam kwestię landingów, automatyzacje mailowe, tego typu rzeczy. Wiadomo, można się tego nauczyć na sucho, ale to jest zupełnie inna wiedza, którą się zdobywa — współpracując z klientem, zwłaszcza kiedy coś się nie udaje, coś nie idzie, jakoś trzeba naprawić. Jak już poczułam się na tyle pewnie w tych tematach, to one się pojawiły. Ja mam dużo pisania w mojej ofercie i to też podkreślam, że różne rzeczy piszę.
Mam trzecią gałąź dotyczącą nieruchomości. To jest coś, czym się zajmowałam zawodowo na etacie przez wiele lat, ale zastanawiam się, czy tego w ogóle nie usunąć. To miał być mój wyróżnik, ale, mimo że miałam klienta, który był zainteresowany, żebym obsługiwała te rzeczy, to jednak ta współpraca nie doszła do skutku. Nie zdecydowałam się na nią, bo była zbyt duża. To było kilka obiektów, obsługa rozliczeń i twierdziłam, że to mi zajmie po prostu za dużo czasu i nie będę miała miejsca dla innych klientów. Nie chciałam się w ten sposób ograniczać, a tak naprawdę nikt się z tych nieruchomości nie pojawia i nie wiem, czy już nie pożegnam tego tak na dobre. Trochę sobie to modyfikuję, co się dzieje, to sobie trochę inaczej formuję różne rzeczy. Ta strona żyje i wygląda inaczej.
EN: Czy mogłabyś się podzielić z nami informacją, jakie błędy popełniłaś? Na co osoby nas oglądające powinny zwrócić szczególną uwagę?
AC: Błędy? Myślę, że trudno mówić o jakiś błędach. Takich rażących rzeczy nie przypominam sobie, raczej patrzę na to, że w danym momencie miałam na tyle różnej wiedzy, żeby zadziałać w taki, a nie inny sposób. Myślę, że u mnie to kwestia decyzji dotyczących samodzielności i wyjścia z ofertą. Nie można za długo zwlekać, myślę, że takim błędem może być takie wieczne czekanie i dopieszczanie tematu i takie trochę czajenie się. Widzę, że to u mnie trochę dłużej trwało. Z pewnością pewne tematy z klientami, na przykład szybciej bym dopytywała o followup. To mi się zdarzyło przy rekrutacjach, że była cisza w eterze. Teraz wiem, że po tygodniu, dwóch, jeżeli nie masz informacji zwrotnej, jest cisza, to bym po prostu dopytała. Myślę, że te pierwsze współprace to bym więcej dopytywała, że bazowanie na tym, co mi się wydaje, to może potem więcej pracy powodować. Nie mam taki poważnych potknięć.
EN: Bo ty bardzo rozważnie wchodziłaś na rynek
AC: No właśnie to się zgadza, bo też każdy z nas ma różne zasoby, moje zasoby dość ostrożnie szacowałam, może dlatego to tak spokojnie szło.
EN: A pamiętasz jakieś momenty przełomowe w tej zmianie i pozytywne i negatywne?
AC: Na pewno takim przełomem było takie pokazanie się, publikacja strony, fanpage i nowego konta na Instagramie. Taki oficjalny start tematu. Na pewno taką drobną ekscytację miałam przy wystawianiu pierwszego rachunku, pierwsze zarobione kilkaset złotych. To było takie wow, coś mi się udaje i ktoś chce mi za to zapłacić. To jest taki miły bodziec.
Takimi momentami, miałam parę takich zawahań i spadków motywacji, to tu myślę, że jedną zmienną jest życie. Ten zeszły rok nie był stabilny dla nikogo chyba. Mam małe dzieci, choroby, zamknięte placówki itd. Po taki tygodniu, dwóch to już poziom ekscytacji spada, bo trzeba to wszystko połączyć i opiekę nad chorymi i zadania dla klienta. Bywają trudniejsze momenty, to nie ma się co czarować, to jest po prostu praca, która ma szereg zalet, ale jest to praca nie jakieś hobby. Więc miałam parę gorszych momentów, wszystko się sypało i ciężko było przetrwać dalej. Wolniej to wszystko idzie, niż myślałam, ale to chyba jest kwestia tej ostrożności, o której wspomniałaś. U mnie to tak na spokojnie.
EN: A czy oprócz tego, o czym przed chwilą wspomniałaś, miałaś jeszcze jakieś inne chwile zwątpienia?
AC: Myślę, że nie. To o czym chciałam wspomnieć jeszcze, o czymś, co wydaje mi się dosyć istotne w tym zawodzie, to takie nieprzywiązywanie się do końca do efektów swojej pracy. Na przykład: robię grafikę, spełnia swoją funkcję, informuje itd., wysyłam i klient ją torpeduje totalnie. To mi się nie zdarzyło, ale na przykład były jakieś uwagi, żeby coś pozmieniać. To jest istotne, żeby sobie to trochę oddzielić, nie podchodzić do tego bardzo ambicjonalnie, bo jednak to klient decyduje i trzeba do tego spokojnie podejść. Owszem są tematy, w których ja dyskutuję z klientami, kiedy jestem przekonana o tym, co ja proponuję, co jest lepsze dla danej sytuacji, rozwoju biznesu, ale to są konkretne argumenty. Tłumaczę i edukuję, ale ostateczne zdanie ma klient. To trzeba sobie jasno i wyraźnie powiedzieć, też w głowie, że my jesteśmy backstagem, takim wsparciem w tle, to klient i jego tematy mają błyszczeć. Dobrze mieć w tle głowy, że nasza praca może być różnie oceniona. To tak, żeby tego tak bardzo emocjonalnie nie brać i się nie załamywać. Każdy klient jest różny, my jesteśmy różni i to musi grać.
EN: Dokładnie. Na koniec jeszcze, jest jeszcze coś, co chciałabyś przekazać osobom, które nas oglądają?
AC: Myślę, że coś, o czym zapomniałam, coś, co jakby mnie zaskoczyło, a mianowicie szacowanie czasu. Moje radosne wizje ile dane zadanie zajmuje mi czasu to jedno i zazwyczaj się mieściłam, ale trzeba brać pod uwagę tę całą otoczkę, przełączenie się na jedno zadanie, sprawdzenie wytycznych. Jakby szacowanie czasu to nie tylko samo zadanie, to jest też ten czas dookoła. Dlatego nie można sobie zakładać, że usiądę na godzinkę i coś tam zrobię. Owszem, jeśli masz mało zadań - spoko, ale to też mi się czasami okazywało, że coś z tym nie wyszło. Przed tym przestrzegam, że czas zafakturowany, a czas poświęcony na zadania to są czasami dwie różne cyfry i o tym należy pamiętać. Myślę, że fajnie mieć świadomość, że praca w domu albo w biurze ma też swoje plusy i minusy i też to, w jakim stopniu jesteśmy funkcjonować sami, czy potrzebujemy energii innych ludzi, żeby działać. Czy potrzebujemy takiego bacika nad sobą — bo są osoby, które bez tego gorzej funkcjonują. Dużo rzeczy można obok siebie poukładać, niemniej jednak taka samoświadomość i samoorganizacja jest kluczowa tutaj niezależnie od tego, jakie zadanie się wybierze. Na koniec jeszcze dodam, że rynek jest duży, klienci są różnorodni, więc też jakby nie trzeba się obawiać, może nie od razu, ale trafimy na jakiegoś klienta czy klientów, którzy będą z nami rezonować. Widzę po sobie, że to jest możliwe.
https://wirtualnapodpora.pl/
Mam nadzieję, że znalazłaś w tym odcinku coś dla siebie.
A jeżeli potrzebujesz bardziej namacalnego/realnego wsparcia w realizacji swoich planów — zapraszam Cię do zapoznania się z moją ofertą — KLIKNIJ TU
Po kilkunastu latach pożegnała etat w nieruchomościach i obecnie realizuję się w pracy on-line jako wirtualna project managerka. Wspiera działania przedsiębiorców w internecie i wirtualnie podpiera biznesy tam, gdzie tego potrzebują. Wspomaga ich w różnych projektach, głównie przy optymalizacji działań, tworzeniu lejków sprzedażowych dla produktów online i e-mail marketingu (pisze treści sprzedażowe).
Prywatnie jest spełnioną mamą pełnej energii trójki dzieci. Lubi czytać książki kucharskie i gotować, nie je mięsa, lubię art deco, modernistyczną architekturę. Uwielbia wszystko, co namalował i zaprojektował Alfons Mucha. Mam słabość do przedmiotów vintage i od niedawna znowu ćwiczy jogę. Stara się żyć w rytmie slow, co nie zawsze jest możliwe, ale niezmiennie rozwija się w tym kierunku.
Chcesz być na bieżąco - zapisz się do newslettera
Zapraszam Cię do odsłuchania nagrania z konferencji dla freelancerów i wirtualnych asystentek. Agnieszka Cieśłi odpowiedziała na moje pytania o to, jak to się stało, że zdecydowała się na przekwalifikowanie zawodowe, na zmianę zawodu i skąd pomysł na wirtualną asystę.
OBM Elżbieta Nieradko
ul. Żurawia 6/12, lok. 766, 00-503 Warszawa
NIP: 5213641211
e-mail: elzbieta@nieradko.pl
@2010 - 2023 Copyright by Elżbieta Nieradko.