Bardzo częstym pytaniem, które zadają przedsiębiorcy jest “w czym mi może wirtualna asystentka pomóc”. Trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ tych zadań, które może przejąć wirtualna asystentka jest bardzo dużo. Oczywiście jedna osoba nie jest w stanie fizycznie znać i potrafić zrobić wszystko. Mam nadzieję, że cykl wpisów o specjalizacjach wirtualnej asysty pomoże lepiej zrozumieć specyfikę współpracy z wirtualną asystentką, a dzięki temu skuteczniej znaleźć odpowiednią osobę do współpracy.
Dziś naszym gościem jest Lena Murawska, która zawodowo jest Blog Managerem. Zanim zapytam Cię o kwestie zawodowe, opowiedz nam proszę o sobie.
Nazywam się Lena Murawska, tak jak powiedziałaś. Zacznę od życia prywatnego, bo o tym jest krócej. Jestem mamą dwójki dzieci. Moja sytuacja prywatna bardzo determinuje to, co robię zawodowo. Chociaż zawsze, z różnych względów pracowałam jako freelancer, czy to z działalnością gospodarczą, czy na umowy zlecenia. To bycie mamą podtrzymuje słuszność tej decyzji. Szczególnie, że nie dysponuję stałym wsparciem osób trzecich. Mamy na pewno będą wiedziały co mam na myśli. Natomiast jeśli chodzi o życie zawodowe, to dokąd zaczęłam mysleć i być względnie niezależna lubiłam pisać. Mam magistra z filologii polskiej, specjalność komunikacja społeczna. Od tego wszystko się zaczęło i cała moja droga zawodowa (którą, jako rocznik 1983 datuję od 1997 roku, czyli teraz, kiedy rozmawiamy w sumie stuknie mi 21 lat mojej drogi zawodowej) opierała się o pisanie. To bzo pisanie bardzo różne, pisanie do gazet, dziennikarstwo internetowe, prowadzenie serwisów informacyjnych, wydawanie kwartalników. Najczęściej były to branże i nisze, czyli tematyka lokalna jeśli chodzi o informacje, czy nisza osób z niepełnosprawnością jeśli chodzi o kwartalnik. Blog, który obecnie prowadzę mama-m.pl prowadzę od 2012 roku. Otworzyłam go miesiąc przed zostaniem mamą. Wcześniej prowadziłam kilkanaście blogów, do których się nie przywiązywałam. Nie były one prowadzone w serwisach temu poświęconych (np. na onet.pl). W związku z czym znam różne niuanse. W 2014, gdy moje dzieci poszły do przedszkola, to mi otworzyła sie nieco ambitniejsza droga. Mogłam wyjść z domu, mogłam mieć jeszcze większy kontakt z innymi ludźmi. Wtedy też dostałam feedback “dziewczyno, ile Ty wiesz” o pisaniu, o blogu. Może mogłabyś to przełożyć na przekazywanie wiedzy innym. Dla mnie to nie jest trudne, ponieważ już jako dziennikarka internetowa, czy też redaktor naczelny i wydawca serwisów informacyjnych prowadziłam trzydziestoosobową grupę reporterów internetowych. I tak właśnie pojawił się w moim życiu Blog Manager, który nazywam wirtualną asystentką od bloga. Oficjalnie działam jako blog manager od 2017 roku. Kilka lat wcześniejszych moim głównym źródłem dochodu był copywriting. Natomiast robi się w tym zawodzie coraz ciaśniej na rynku, więc szuka się dywersyfikacji swoich dochodów i własnego rozwoju zawodowego, stąd właśnie jako blog manager otworzyłam się na oferowanie pomocy typowo przy blogach.
O ile dobrze pamiętam, jesteś też autorką książki…
Tak. Książki, która dość cicho przeszła po rynku. Nadal jest dostępna. Dotyczy ona tematu noworodka, zajmowania się nim. mam ambicje na co najmniej jeszcze dwa tytuły i przeredagowanie wydanej książki. Wszystkie trzy tytułu w jakimś sensie związane są z byciem mamą aktywną zawodowo. I pod tym kątem chciałabym opisać okres noworodkowy, żeby jak najlepiej przeżyć ten czas jako mama, ale też nie stracić go za dużo jako osoba aktywna zawodowo.
Ja sobie wyobrażam blog managera, jako osobę, która zapełnia treści na blogu klienta. Ale dwa dni temu znalazłam ogłoszenie, w którym szukano managera bloga modowego i do zadań tej osoby, oprócz prowadzenia bloga, wymyślania tytułów, treści, należało też szukanie sponsorów, zapełnienie miejsc reklamowych na blogu i zapewnienia sesji zdjęciowych modowych - cała koordynacja tych sesji. Może przybliżysz nam jak wygląda zawód blog managera. Co konkretnie robisz dla swoich klientów?
Wcześniej był kowal, wiadomo było co robi. Tak samo sprzedawca w sklepie. W tej chwili żyjemy w takich czasach, że jakkolwiek nie nazwiemy naszego zawodu, to i tak będzie to pojęcie bardzo szerokie. Blog manager u mnie wziął się od zapełniania treści na blogach, ponieważ wielu moich klientów z copywritingu, to były osoby, które chciały żeby ich blog był aktywny, były dodawane nowe treści. Tak naprawdę mogę robić wszystko co z tym blogiem się wiąże, co jest potrzebne, żeby ten blog był aktywny - w zależności od tego, gdzie klient/firma ma lukę. Właściciel jednego bloga zażyczył sobie, żeby jego projektanci przesyłali mi projekty. To jest najfajniejsza ścieżka zdobywania materiałów do opracowania tematu - dostaję je od klienta, w taki, czy inny sposób. Natomiast to ogłoszenie, które Ty znalazłaś pokazuje, że można generować również (i takie są oczekiwania rynkowe) te tematy od samego zera. Czyli zorganizuj sobie najpierw klimat, wnętrze, najdź modelkę, dobierz ciuchy, dopilnuj wszystkiego, obrób zdjęcia, wstaw treść. Te wymagania są bardzo szerokie. Z tego względu odsunęłam od siebie typowy copywriting. Dla mnie copywriter, to osoba, która wymyśla hasła. Dba o to, żeby była promocja treści, firmy. Natomiast gdy copuwriting przeżywał największy boom, szczególnie wśród mam (to był rok 2012), i dalsze lata rozwoju tego kierunku spowodowało, że pojęcie copywriter zaczęło ewoluować na webwriter. Webwriter, czyli nie pisarz stron internetowych, tylko osoba, która zapewnia treści na blogu. Zboczenie zawodowe spowodowało, że przez chwilę nazywałam się webwriterem, ponieważ chciałam, żeby ktoś zatrudniając mnie wiedział co ja dla niego mogę zrobić. Ale okazało się, że to pojęcie bardzo się zdewoluowało i pokryło się mocno z copywritingiem. Stąd moje przejście na blog managera. Ale ja, jako blog manager nie zajmuję się kwestiami technicznymi (np. postawienia bloga, aktualizowanie wordpressa), od tego mam podwykonawców. Moje wybory zawodowe opierają się o świadomość i odpowiedzialność tego co robię. Najlepszy przykład: kiedy mówię komuś, że skończyłam filologię polską, to zaraz włącza się schemat myślenia “ojej, to uczysz w szkole”. ;) Biorę na siebie odpowiedzialność. Rozbiorę zdanie najbardziej podrzędnie złożone w środku nocy, ale w życiu nie mam zamiaru nikogo uczyć ortografii i interpunkcji. Mam również świadomość moich braków. Współczesna droga zawodowa i to jak my funkcjonujemy zawodowo pozwala na to, że ja mam swoją działeczkę, ale jeśli ktoś potrzebuje więcej, to sobie dobieram podwykonawcę i mogę swoją ofertę uzupełnić. Ja, jako Lena Murawska - Blog Manager, zajmuję się content marketingiem, uzupełnieniem treści bloga i jego strategicznym rozwojem. Jako administrator grupy dla blogerek Asy Blogowania, stwierdzam, że właśnie w tym jest największa potrzeba. Bardzo mało ludzi ma pomysły co z tym dalej zrobić. Z reguły jest zapał, siada się do tworzenia bloga i nagle nie ma czytelników, albo jest ich za mało, albo myślałem, że od razu ma się ich tysiące. Wtedy zaczyna się szukać pomocy blog managera. W ten sposób zachowują się zarówno blogerzy prywatni, jak i firmy, które chciałyby blogi prowadzić.
Powiedziałaś nam jak doszłaś do zawodu blog managera. A czy zdobywałaś jakoś wiedzę o tym jak wykonywać ten zawód? Jakieś szkolenia, kursy, blogi? :)
Zacznijmy od tego, że ten zawód był właściwie nowym. Mam takie tendencje, że jeśli z czymkolwiek wchodzę na rynek, to wchodzę wtedy, kiedy w telewizji, czy w internecie zaczyna się dopiero o tym mówić. Profilowo nie spotkałam rzeczy, czy kursów dla blog managera. Obecnie też tego nie monitoruję. Tym bardziej, że członkinie grupy Asy Blogowania, które odbyły konsultacje ze mną w sprawach swojego bloga i znalazły parę kursów, obecnie też ogłaszają się jako konsultanci do blogów, w nieporównywalnie krótszym czasie ode mnie. Pojęcie edukowania się dzisiaj jako takiego, kończenia kursów i zdobywania certyfikatów zwyczajnie mi nie pasuje. Jeśli ktoś ma odpowiedzialność, że po jednym kursie może być blog managerem, to niech nim będzie. To jest jego własna odpowiedzialność. I to jak będzie dalej współpracował, ja nie mówię, że będzie zły w swoim zawodzie. Absolutnie. jeśli chodzi o doświadczenie, to jest to wiedza dostępna, z której korzystamy garściami - internet. To materiały anglojęzyczne, których jest coraz więcej. Już w tej chwili nie ma sensu wymieniać guru internetowych, dlatego że bardzo często osoby świeże, swoje materiały mają o wiele bardziej doskonałe, niż ktoś, kto jest znany i od dawna funkcjonuje. Kursy nie, bo uważam że jest to kwestia odwagi własnej, jak funkcjonuję zawodowo i jaki mam poziom własnej wiedzy. U mnie bierze się wszystko z praktyki, czyli z tego na co moi rodzice szeroko otwierają oczy, jak możesz robić coś, na co nie masz papierów. Tak naprawdę te papiery są, bo blog manager to trochę content marketer, trochę dziennikarz, ta umiejętność zdobywania tematów, wymyślania sobie ich. To też trochę jest filolog polski. Doświadczenie w zdobywaniu reklam, jako przedstawiciel handlowy, czy jako telemarketer też ma znaczenie bo wpływa na sposób rozmawiania z ludźmi, czy nawet komponowanie treści dla biznesu, bo blog w domyśle, ma być kolejnym rodzajem reklamy firmy. Moje doświadczenia z różnych branż pomagają mi funkcjonować. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że kluczowym elementem branżowym i tematem, o którym piszę dla klientów, nie jest macierzyństwo czy dzieci, tylko na przykład branża metaloznawstwa, w której pracuje mój mąż i ojciec. Czyli typo techniczne rzeczy, bo mam kogo się pytać i z czyjej wiedzy czerpać pod swoim szyldem, bo wiem, że to są praktycy z wieloletnim doświadczeniem.
Czy masz specjalizacje, albo niszę tematyczną? Albo czy są jakieś tematy, których nie dotykasz?
Nie tykam zleceń, w których nie dogaduję się ze zleceniodawcą. Ja wiem jak to brzmi, bo nie jestem na poziomie takim, żeby móc przebierać w klientach i podejrzewam, że przez skromność nigdy nie będę. Jednak jako mama cenię sobie komfort pracy. Zdarzają się dziwne rzeczy, o których myślałam, że nigdy nie będę pisała, na przykład profile aluminiowe, odpływy do łazienek montowane w kabinach prysznicowych, o których pisało mi się świetnie, ponieważ miałam wsparcie, materiały, miałam wiedzę merytoryczną. Osoba, która sprawdzała teksty doceniała je, zgłaszałą uwagi i w ten sposób się rozwijałam. Nie odmawiam z góry. Jeżeli ktoś się zgłasza, to staram się, żeby był tekst próbny. Są różne dyskusje na rynku, ale ja robię teksty próbne nieodpłatnie. Z tego względu, że zastrzegam sobie, że jeśli ktoś go nie będzie chciał, to ja go umieszczę na stronie zawodowej, jako próbkę swoich zdolności. Nie mam takich tekstów na stronie, w związku z tym mam nadzieję, że świadczy to o wynikach tych współprac. Nie dostaję pieniędzy ale czerpię, czy być może kiedyś będę czerpała korzyści z tego, że teksty testowe będą opublikowane. Moim najnowszym doświadczeniem jest współpraca z ogólnopolską siecią związaną z dziećmi, która była moim marzeniem jako mamy, i jako osoby piszącej. Natomiast okazało się to totalnym flopem - jak się mówiło w mojej młodości. Pisanie przez dwie godziny dziennie dałoby mi mega pensję, spanie brzuchem do góry. Mam zboczenie dziennikarskie, że sprawdzam osoby, które się do mnie zgłaszają. W tym przypadku nie sprawdziłam. Popadłam w taką euforię, że piszę dla marki, o której marzyłam. Dopiero po rozwiązaniu współpracy zobaczyłam, że prawdopodobnie moje teksty związane z macierzyństwem, sprawdzały nie mamy. Co jest dla mnie bardzo ważne, bo gdy teraz, jako mama, czytam teksty związane z macierzyństwem, które zamawiano u mnie jak mamą jeszcze nie byłam, to się pukam w głowę “jak ja to mogłam napisać, przecież to nikomu nie pomaga, a czasem wręcz dobija”. Jest to wiedza książkowa, oparta na opowiadaniu, a nie na własnym doświadczeniu. Jeśli jednak chodzi o typowo techniczne sprawy, czyli o osobę zleceniodawcy, to moje teksty wracały do mnie w 80% czerwone. Były sprawdzane trybem szkolnym. Sprawdzała je osoba trzy lata po studiach. Ja wiem, bo ja też tak miałam - musi być czerwone, musi być pomazane. Po miesiącu współpracy zadzwoniłam do tej osoby, jeszcze nie wiedząc z kim rozmawiam, nie wiem dlaczego nie miałam tego poczucia sprawdzenia wtedy, i powiedziałam, że może jeszcze miesiąc spróbujmy, czy do mnie dotrą Pani uwagi. Jeśli nie, to nie będziemy dalej współpracować, bo jestem na rynku dwadzieścia lat i pierwszy raz czuję się źle i bezwartościowo otwierając sprawdzone przez panią teksty. Pamiętam z maila “ niestety trzeba będzie się podpisać” i pamiętam swoją reakcję “jak to, firma marzeń,a oni tu piszą NIESTETY”. Ale jak zobaczyłam, że mój tekst jest przeredagowywany, to wtedy zrozumiałam o co chodziło. Pani tłumaczyła się wymaganiami firmy, która nie chce opowiadać się po którejś stronie. Ale przez to teksty nie zachęcają nikogo do niczego. Stało się tak, że w kolejnym miesiącu dostałam aż jeden tekst do napisania, w którym wytknięto błędy, na które wcześniej nie zwracano uwagi. Drogi nasze się rozeszły. Ale to też pokazuje, że nie zawsze najprzyjemniej pracuje się tam, gdzie byśmy chcieli. Po tym półtorej miesiącu czasie jestem bogatsza w doświadczenie i przemyślenia niż przez ostatnie cztery lata pracy zawodowej, więc jestem wdzięczna za to doświadczenie. Natomiast więcej sprecyzowanych marzeń co do marek nie mam i mieć nie będę. Myślę, że osoba zatrudniająca blog managera, czy copywritera do tekstów na bloga powinna mieć pewną odpowiedzialność w sobie. Oczywiście, że można to wszystko zrobić zdalnie, nie widząc produktu. Ale jeśli mówimy o firmie, którą stać na horendalne wynagrodzenie, to zatrudnienie osoby świetnie piszącej na miejscu, przy magazynie, żeby ona mogła dotknąć tego, o czym pisze, zajrzeć do książki, o której ma napisać byłoby dla firmy bezcenne. nie rozumiem dlaczego firmy tego nie robią. Jest to podpowiedź merytoryczna i wpływająca bardzo mocno na jakość tekstów. Nie mówię o etacie, ale o osobie dochodzącej, która miałaby te materiały w domu. Ja przy tej współpracy nie miałam, a szkoda. Lubię się przejść, przeglądać to, o czym piszę. MOja odpowiedzialność prywatna decyduje o współpracach, które podejmuje i fajnie by było, żeby taka odpowiedzialność zleceniodawców też się pojawiała. Zastanowienie się i poszukanie u siebie kogoś, kto zna, może jest na innym stanowisku, a umie pisać - odganiam od siebie klientów w tym momencie :) - ale to wpływa na jakość tego, co się dzieje na stronie, czyli wizerunku dla potencjalnych klientów mojego klienta.
Co byś poradziła właścicielowi bloga, potencjalnemu klientowi, który ma trudności z prowadzeniem swojego bloga i nie wie co z tym zrobić?
Pierwsza sprawa, to skorzystanie z usług jednorazowo fachowca. To jest najprostsze. Zamówienie audytu bloga, jeśli ten blog funkcjonuje od jakiegoś czasu. Pomimo tego, że blog utknął w miejscu, to jest na nim parę tekstów, więc jest jakaś baza, treść, o którą można się oprzeć. Może to być też konsultacja jednorazowa u osoby, która posiada zdolność wpadania na pomysły i myślenia strategicznego, tak jak ja, może podpowiedzieć, w które strony można iść. To daje kolejne tematy do przemyślenia. Do zastanowienia się, którą drogą, jako osoba decyzyjna w sprawie bloga, klient chciałby iść. Później jest współpraca cykliczna, w zakresie uzupełniania treści, zmian graficznych, czy zmian technicznych.Może to być osoba w firmie oddelegowana do prowadzenia bloga lub znalezienie zewnętrznego podwykonawcy. To jest pierwszy etap. Warto sprawdzić osobę, do której się zgłaszam. Opinie na temat wykonawcy w internecie, ponieważ sama wiem, że są zamawiane usługi pisania opinii. Sama też mogę sobie napisać rekomendację. Natomiast wszelkie polecanie w rozmowach, pocztą pantoflową, zapytanie o polecenia w grupach tematycznych na facebooku. Wtedy otrzymamy wartościowsze polecenia konkretnych osób.
Jeśli możesz opowiedzieć, nie naruszając klauzul poufności, jak wygląda Twoja praca. Zgłasza się do Ciebie klient i co się dalej dzieje? Zapewne masz jakiś ogólny schemat działań.
Wiem, że Ty jesteś mega zorganizowana, co mogłam zobaczyć nawet jak przygotowywałyśmy się do wywiadu. Masz schematy współpracy, a nawet schemat zapraszania do takiego spotkania. Ja tego nie mam. Ponieważ blogerzy są bardzo różni. Najczęściej jest to spontaniczne zainteresowanie tematem. U mnie, jeśli mamy to ubrać w procedurę, to najczęściej wygląda to tak, że moim klientem jest osoba, która wcześniej zamówiła u mnie teksty. Są to też klienci, których pozyskuję - udzielając się jako ekspert w grupach dotyczących blogowania. Jeśli ktoś w grupie pisze, że nie może z czymś ruszyć, prosi o wymyślenie tytułu dla wpisu, na który ma pomysł, a nie wie jak go nazwać - wtedy odpowiadam, podaję swoją propozycję za free i zapraszam do kontaktu ze mną. Gdy ten klient się pojawia, kiedy spotykam się z nim 1:1, wtedy zaczynamy rozmawiać o konkretach. Pierwszą rzeczą jest podanie adresu bloga, jeśli nie podał go wcześniej. Teraz jest etap badania potrzeb klienta. W tym etapie też daję się poznać, więc tu jeszcze nie zarabiam. Rozmawiamy co możemy zrobić. W jakiej formule spotkamy się następnym razem i za jaką kwotę. Czy mam zrobić audyt i bloger przemyśli jego wynik. Bardzo dużo mówi się o dawaniu bezpłatnej wiedzy, to polega też na tym, że ta bezpłatna wiedza może być dawana, czy troszkę tego bezpłatnego pomysłu może być dawane w procesie 1:1. Po audycie, czy też konsultacji coś się powinno dalej dziać. Zwykle jest tak, że część działań należy do klienta, a częścią rzeczy zajmuję się ja, np. dokomponowywaniem treści, pisanie na bieżąco w ramach uzgodnionego wynagrodzenia. Wynagrodzenie jest uzgadniane jest w formie wynagrodzenia miesięcznego lub zadaniowe. Zadaniowo rozliczam się jeśli mam tylko dostarczać teksty - wtedy rozliczenie jest zależne od ilości znaków, lub ilość znaków jest ustalona odgórnie i wtedy rozliczamy się za tekst. Wynagrodzenie miesięczne, które zawiera pewien zakres działań i ilość tekstów. Ja też dzielę się obowiązkami z innymi firmami, nie tylko ja szukam kogoś, żeby mi pomógł, ale też współpracuję z zespołem klienta.
Co jest ważne w zawodzie blog managera od strony technicznej i umiejętności miękkich? Jak dobierasz tematy? Kiedy najlepiej publikować? Z jakich narzędzi do publikacji na social media korzystasz, jeśli Ty promujesz teksty na blogu?
W mediach społecznościowych cenię sobie możliwość planowania w obrębie danego medium. Nie korzystam z programów zewnętrznych, w których mogę planować posty jednocześnie dla kilku klientów. Jak dotąd poruszam się głównie po Facebooku, ewentualnie Google+. Z tego względu, że jeśli nie operujemy zaawansowanymi narzędziami, czyli np Google Search Console, to dodanie linka nawet przez swój profil zawodowy, na profilu Google+ powoduje, że Google szybciej ten wpis widzi. Jest jeszcze inny powód, kilkukrotnie u siebie zawiodłam się na zewnętrznych programach, bo też jestem blogerką i to co robię dla klientów, robię też dla siebie. Po pierwsze zauważyłam, że posty publikowane przez zewnętrzne programy mają mniejsze zasięgi. Monitorowałam to zjawisko przez kilkanaście miesięcy i z moich obserwacji wynika, że Facebook i inne serwisy nie lubią jak im ktoś trzeci (aplikacja) miesza. Po drugie, publikowały się o innych godzinach niż ustawiłam. W publikację wtedy są zaangażowane dwa odrębne serwisy, czyli Facebook i program zewnętrzny. W każdym z nich może coś nawalić. Jak to się rozjedzie, pomiesza się zegar, to dzieję się różne dziwne rzeczy. Facebook naprawdę daje nam sporo możliwości planowania, z tym że (na chwilę obecną) lepiej jest planować posty ze smartfona, niż z komputera. Doceniana jest mobilność użytkowników Facebooka. Za pośrednictwem fan page możemy planować pół roku do przodu, w grupach na dwa miesiące do przodu. Dlatego też ja pracuję bezpośrednio w medium, w którym dane wpisy mają się pojawić. Pomysły na tematy u mnie opierają się o moją wiedzę na temat SEO, czyli o to jak inne osoby szukają tematów. Jak zadają pytania w sieci, przez wyszukiwarkę Google. Od dawna nikt wpisując zapytanie w wyszukiwarce nie wpisuje jednego słowa np. “pieluchy”. Czasy jednego słowa już minęły. Obecnie zadawane są bardzo złożone pytania. Ja szukam tych ścieżek. I tu korzystam z , darmowych narzędzi, które bardzo lubię:
Google Trends, który jeśli dana fraza, kilka słów jest wyszukiwana, zrobi wykres tego co jest popularne teraz, pokazuje również nieco poniżej to co zyskuje popularność. Jeśli piszę zwykle na temat (zapytania) popularne teraz, tylko ubieram temat w jedną z propozycji, która zyskuje na popularności, żeby móc dać temu tekstowi wzrost czytelnictwa.
Answer The Public - to narzędzie przydaje się szczególnie jeśli pracuje się cyklicznie nad jednym tematem, na przykład o wnętrzach, o pokoju dziecięcym. Wpisuję “pokój dziecięcy” w aplikacji i tam mam propozycje zapytań, jakie ludzie zadają. Tu jest słowo - klucz. To są autentyczne pytania, które chociaż jeden użytkownik na świecie zadał w odniesieniu do pokoju dziecięcego. Jest to o tyle ciekawe narzędzie, że daje wykres kołowy, listę alfabetyczną tych wyszukiwań. Można sobie to wszystko przekonwertować w grafikę jednym kliknięciem i wydrukować. Dlatego jest to narzędzie cenne, jeśli pracujemy nad jednym tematem cyklicznie. Drukuję sobie, wywieszam przed nosem i mam pomysły w razie czego. To jest ten klient, o którym wspomniałam, u którego projektanci mają mi przesyłać projekty. Ale oni czasami ich nie przesyłają, to a propo zakresu odpowiedzialności, ponieważ projektanci są również handlowcami. Ich obowiązkiem nie jest tylko siąść i pokazać jak pokój dziecięcy ma wyglądać, tylko jeszcze mają za zadanie przekonać, że ta kołyska byłaby naprawdę dobra. Dlatego ja ich rozumiem, że nie są w stanie wysłać mi materiałów na jakiegoś bloga. Ale mi wtedy tematy uciekają. Mam ileś tekstów w miesiącu zrobić, a nie mam materiałów od projektantów. W związku z tym korzystam z tego narzędzia i piszę na temat, który Answer zaproponował jako popularny.
Jaki jest dla Ciebie najciekawszy, najlepszy aspekt w zawodzie blog managera? Co Cię najbardziej kręci w tym zawodzie?
Różnorodność. Jestem zodiakalnym bliźniakiem i takie mam przeświadczenie, że mam dwie twarze, ale generalnie wszystko mi się nudzi bardzo szybko. Zresztą tak było z moimi blogami, zanim zostałam mamą. Tyle się mówi: pisz o pasji. W moim przypadku pasje się zmieniają. W związku z tym zaczynałam od publikowania własnych wierszy. W którymś momencie przestałam pisać wiersze, zaczęłam pisać o ulubionym zespole muzycznym - Kelly Family. Potem pojawiały się kolejne tematy. Nagle okazało się, że od 2012 roku jest jeden temat, który jest tematem - rzeką nigdy się nie kończącym. Jest to macierzyństwo. Kiedyś były to pieluchy, a teraz jest to skupienie się na aktywności zawodowej mam. Zresztą tak się właśnie poznaliśmy, przy cyklu “Praca dla mamy”, w którym przygotowywałaś dla mnie tekst, zresztą jeden z najpopularniejszych, cały czas w pierwszej piątce, a wszystkich wywiadów jest pięćdziesiąt. Zmienność, której potrzebuję zapewniają mi zmiany tematów. Dzięki temu, że mam różnych klientów, to raz napiszę o odpływach, za drugim razem napiszę o ubrankach dziecięcych. Robię tak naprawdę to samo, piszę lub zastanawiam się nad rozwojem bloga.
To już na koniec, czy jest coś czego nie lubisz w swoim zawodzie?
Powtarzalności czynności. :) To taki paradoks. Tematy są różne, ale kiedy jest taki czas, że mam dziesiąty dzień roboczy i znowu mam tylko teksty do napisania i nie mam nic więcej, bo media społecznościowe planuję raz na jakiś czas do przodu. To wtedy jest ten moment znużenia materiałem. Nie lubię być sprawdzana. Kręci mnie jeśli klienci mówią “ma pani do zrobienia to i mnie to nie interesuje, pani od tego jest, żebym ja to miał zrobione”, czyli ja mam tą przestrzeń. Gdy miałam klienta, który mi sprawdzał przecinki, wyjustowania. Nie justuję tekstów - bardzo wiele osób piszących uważa, że powinno się oddawać teksty wyjustowane. Ja tego nie robię, ponieważ bardzo często serwisy, przez które się dodaje tekst na stronę, i tak robią wszystko po swojemu, i tekst się jeszcze bardziej rozkszacza niż gdyby go ustawić w CMSie. Jeśli sprawdzane jest dokumentnie wszystko i jeszcze oznaczone na czerwono, to tnie mi to strasznie moje kreatywne skrzydła i z reguły bardzo krótko trwa taka współpraca. Znużenie materiału. Ponad kontrola, czy nawet brak zaufania. Każdy z nas ma prawo być różny. Ja jestem w stronę kreatywną, nie księgową. Ja tworzę, ale nie jestem do tabelek, cyferek, perfekcjonizmu. Na koniec. Po pierwsze i jedyne, najważniejsza sprawa w drodze zawodowej, biznesie on line, czy też byciu blog managerem - miejmy odwagę rezygnować ze współpracy. Ja wiem jak to brzmi i wiem, jakie uczucia się budzą na początku, bo ja się tego nauczyłam po pięciu latach pracy on line. A to dlatego, że nowy klient to nowa stawka. Rezygnując z tego co nas męczy, niedocenia, obcina nam skrzydła, przeszkadza, denerwuje robimy miejsce na coś lepszego. Warto sobie wziąć tą odwagę do serca, bo później dochodzimy do tego momentu, a przeżywałam takie momenty, że pracujemy w temacie i dla kogoś, dla kogo w ogóle nie chcemy pracować, a pojawia się nasza wymarzona szansa, a nie mamy gdzie tego wcisnąć w kalendarz. Róbmy to miejsce i doceniajmy samych siebie jeśli decydujemy się na tak mocno elastyczne zawody w dzisiejszych czasach.
Lena, dziękuję że poświęciłaś nam swój czas zawodowy i odpowiedziałaś na pytania.
Dziękuję za Twój czas,
⇒ Napisz do mnie, sprawdźmy jak mogę Cię wesprzeć.
OBM Elżbieta Nieradko NIP: 5213641211
ul. Żurawia 6/12, lok. 766, 00-503 Warszawa
e-mail: elzbieta@nieradko.pl | rozmowa telefoniczna
@2010 - 2024 Copyright by Elżbieta Nieradko